wtorek, 16 grudnia 2014

Informacja

Z powodów czysto osobistych Blog zostaje zawieszony do terminu bliżej nie określonego.
Najbliższy rozdział zostanie opublikowany albo w drugiej połowie stycznia, albo w lutym.
Wszystko zależy od tego jak potoczą się niektóre sprawy.

Jeżeli ktoś miałby taką ochotę, to możecie się ze mną kontaktować poprzez:
Twitter-> @marcelaaa_1000

Przepraszam, że tak wyszło, ale jest to konieczne rozwiązanie.
Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku!
M.

P.S Trzymajcie za mnie kciuki :*

niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział 7

Przez cały zeszły tydzień unikałam Matt'a jak się tylko dało. Nie chodziło o to, że bałam się konfrontacji z chłopakiem, ale czułam wewnętrzną potrzebę ograniczenia kontaktu.
Nadia wciąż była chora, ale na szczęście Artur i Błażej zaczynali o tej samej porze. Nie było to to samo co z przyjaciółką, z którą jednak chodziłam do klasy, ale w sumie zawsze coś. Przynajmniej nie nudziło mi się na przerwach i poznałam jeszcze więcej chłopaków z ich klasy.
Moje kontakty rozszerzyły się, przez co miałam jeszcze większe wrażenie, że poznając chłopaków z starszych klas- robię sobie jeszcze więcej wrogów w swojej własnej. Wydawało mi się, że dziewczynom z mojej klasy podoba się dosłownie każdy chłopak. Kiedy z jakimś rozmawiałam, od razu widziałam w odległości kilku metrów którąś z ,,znajomych" twarzy. Patrzyły na mnie wrogim wzrokiem jakbym co najmniej zabierała im go na zawsze. Oczywiście mogły do nich przecież same podejść i zagadać, a nie patrzyć na nich z odległości licząc, że wtedy cudownym sposobem oni dowiedzą się o ich istnieniu...Kilkakrotnie miałam zamiar coś powiedzieć, ale za każdym razem zdążyłam się opanować.
-Hej piękna- usłyszałam
Matt znów zaszedł do mnie od tyłu co nie dawało mi szansy na ucieczkę
-Znowu ty- mruknęłam ledwie na niego patrząc
-Mam wrażenie, że mnie nie lubisz- powiedział uśmiechając się
-Tylko wrażenie?- spytałam rozbawiona
-Kiedyś się do mnie przekonasz..- zaśmiał się- ale na razie mamy jeszcze mnóstwo czasu przed sobą.. Zajmę się teraz kimś kto zwraca na mnie uwagę
-Ave- powiedziałam zadowolona
-A Ciebie może zeżreć zazdrość Kotku- zakończył uśmiechając się szeroko i zawrócił na pięcie
-Niedoczekanie!- zawołałam za chłopakiem
Matt coraz bardziej mnie irytował. Co on sobie wyobrażał?
Pochodził z równie bogatej rodziny, ale dla odmiany miał oboje rodziców. Mało prawdopodobne by pomiędzy nimi źle się działo. Ludzie nie potrafią raczej aż tak dobrze grać kogoś innego jeżeli w grę wchodzi prawdziwe życie..
U nas na kolacji było od samego początku widać, że coś nie gra. Ojciec spojrzał na mnie i brata może zaledwie dwa razy. Nie obchodziliśmy go.
Dziś jednak miało się zdarzyć coś, na co czekałam już od tygodnia. Nie chodziło tu wcale o rozpoczęcie weekendu, ale o coś o wiele bardziej atrakcyjnego.
Zaraz po szkole miałam się udać na rozmowę kwalifikacyjną do pobliskiej kawiarni. Wiedziałam, że jeśli dostanę tam prace to będę spotykać wiele osób z szkoły, ale warto spróbować. W końcu potrzebuję pieniędzy, a to nie każdy akurat musi wiedzieć. Może będą to traktować jak coś w rodzaju ukrytej kamery,.. Przecież dobrze wiedzą, że mój ojciec ma tyle pieniędzy, że nie muszę robić dosłownie nic.
Tuż przed drzwiami wzięłam głęboki oddech. Musi się udać.. Musi.
Jak się okazało wraz ze mną zostało zaproszonych kilka innych dziewczyn. Każda z nas miała się zaprezentować jak najlepiej. Padały pytania o szkołę, dyspozycyjność i doświadczenie. Dowiedziałam się także, że dziś jeszcze zostanie podjęta decyzja odnośnie dwóch dziewczyn, które zostaną przyjęte na okres próbny. Miałyśmy się dowiedzieć tego dopiero na następny dzień. Jeżeli zadzwonią to się udało, a jeżeli nie- trzeba próbować dalej.
Wyszłam z kawiarni w dość dobrym nastroju. Dzień był piękny, a ja właśnie tego potrzebowałam. Pogody, która pozwoli mi o wszystkim zapomnieć.
Udałam się do domu, gdzie stanęłam jak wryta. Z salonu dobiegały głosy mamy i...taty?
Musiałam sprawdzić, bo nie wierzyłam własnym uszom. Mieszkamy tu już trzy tygodnie, a on pojawił się w domu już 2 raz !
Weszłam do pomieszczenia i mój wzrok spoczął na człowieku, który faktycznie był moim ojcem, a przynajmniej na papierze,
-Cześć- powiedziałam
-Cześć córeczko- odpowiedziała wesoło mama
Ojciec się nie odezwał.. W ogóle ledwo na mnie spojrzał.
Za co on nas tak nienawidził?
Nie mogłam tego już inaczej nazwać. Co zmieniło się w naszych relacjach, że zachowywał się tak jakbyśmy byli dla niego nikim..
Wyszłam z salonu i podążyłam w kierunku mojego pokoju. Cały dobry nastrój prysł w jednym momencie. Ostatnio był on jedną z nielicznych osób, które potrafiły zniszczyć mi humor dosłownie za każdym razem..
-Hej siostra- do pokoju wszedł Artur
-Puka się!- warknęłam
-Ojciec jest w domu- zupełnie zignorował mój postulat
-Wiem- westchnęłam bo już nie miałam na nic siły- ma nas w dupie, nic się nie zmieniło..

Sobota.. Dzień długo wyczekiwany przez każdego ucznia. Ja z kolei zamiast cieszyć się rzadko spotykaną tutaj pogodą, nie mogłam sobie znaleźć nigdzie miejsca. Liczyłam, że dziś zadzwoni mi telefon z wiadomością o dostaniu pracy.
Podobno nadzieja matką głupich..
No cóż..
Przynajmniej sobota upłynęła mi w wolnym tempie po raz pierwszy od bardzo dawna..

-Berenika wstawaj!- zawołał ktoś nade mną
-Odbiło Ci?- warknęłam zrzucając brata z łóżka przeklinając w duchu, że znowu zapomniałam zamknąć drzwi na klucz.
-Dziś niedziela- zaśmiał się masując najprawdopodobniej bolące po upadku udo
-I?- spytałam ziewając
-Ostatni dzień września..- powiedział jakby to wszystko wyjaśniało
-Co Ty kurwa ode mnie chcesz?- spytałam siadając na łóżku
-Urodziny babci- powiedział machając mi przed oczami
Patrzyłam na Artura jak na idiotę.
OK zapomniałam o jej urodzinach, ale po cholerę mnie budzi w środku nocy?
Przez zasłony nie przedzierał się, ani jeden promyk słońca, co oznaczało że nie będzie później niż piąta rano..
-I?
-Co Ty na to żebyśmy zrobili jej niespodziankę i wpadli na urodziny?- zaproponował
-Chcesz jechać dziś do Polski?- spytałam z niedowierzaniem
-A co w tym złego?- spytał
-Mama na to nie pójdzie- stwierdziłam ziewając po raz kolejny
-Nie musi z nami jechać...
Coś mi w tym wszystkim nie pasowało..
Babcia była ważną osobą w naszym życiu. Właściwie to najczęściej ona się nami zajmowała, kiedy byliśmy mali, ale nie sądziłam, żeby Arturowi, aż tak bardzo zależało na powrocie do Polski z jej powodu.
-Dobra.. a tak serio to o co chodzi?- spytałam już całkiem rozbudzona
-Właśnie pisałem z Darią.. myślę, że coś z tego może być..
-Jaką Darią?- spytałam nie bardzo mogąc skojarzyć właściwą osobę
-Z mojej dawnej klasy..
-Tą co Ci się tak zawsze podobała?
-Tak- roześmiał się
-Ale wiesz, że najpierw musimy znaleźć prezent i jak już dostaniemy się do babci, to nie wyjdziesz stamtąd?
-Mogłabyś iść sama..
-Nie ma mowy- zaprzeczyłam stanowczo- nie będę siedziała sama z ciotkami..
-Masz kuzynostwo..
-Wielkie dzięki- zaśmiałam się
Nasze kuzynostwo nie do końca należało do najbardziej pożądanej rodziny... W sumie tylko z nielicznymi mieliśmy jakiś kontakt..
-Więc w takim razie co?- spytał- chce się z nią spotkać...
Zastanowiłam się przez chwilę.
-Kup bilety- powiedziałam- idziemy za niedługo na zakupy po prezent.. Pojedziemy do babci i będziemy się dobrze bawić na jej urodzinach. Nie będziemy mieć w nocy samolotu, więc zostaniemy na noc i na rano będziemy mieli bilety... Ja niespodziewanie dostanę gorączki i zostajemy do niedzieli.. Może być?
-Jesteś najlepsza- powiedział przytulając mnie mocno
-Tylko nic nie jest za darmo- powiedziałam szybko- będę musiała tydzień jeść ten cholerny rosół i zamiast spotkać się ze znajomymi, leżeć w łóżku...
-Chyba, że wciągniemy babcię w spisek- zaśmiał się
Tygodniowe wakacje w roku szkolnym?
Czemu nie...


środa, 3 grudnia 2014

Rozdział 6

Tego dnia nie zeszłam już na dół. Wolałam zostać w swoim łóżku i na spokojnie przemyśleć sytuację. W sumie nie wiedziałam czemu się przejmuję.. Co mógł mi zrobić?
To jest Anglia XXI w. Nikogo nie zdziwi tu fakt, że ktoś się z kimś obudził rano w łóżku. Przecież nie musiałam wyjaśniać nawet tej sytuacji. Nie było sensu. W końcu to było moje życie, które tylko do pewnego czasu toczyło się poza granicami kraju.
Miałam plan dotyczący mojego dalszego egzystowania tutaj, ale musiałam wprowadzać go powoli. Byłam pełnoletnia, ale wiedziałam, że nie jestem w stanie się tak po prostu stąd wyprowadzić. Nie miałam za wiele własnych pieniędzy. Wszystko należało do ojca, a on w każdej chwili mógł zablokować mi konto. W razie szalonego pomysłu z wyprowadzką, zostałabym na lodzie i musiałabym powrócić do rodziny. To nie wchodziło w grę.
Do poniedziałku został już tylko jeden dzień. Wiedziałam, że wszystko się ułoży. Nie było innego wyjścia. Jakoś musiałam przetrwać wśród obcych. Ta myśl wywołała u mnie uśmiech na twarzy. Może coś w tym jest?
Musiałam się zastanowić nad tym co chciałabym robić. Chciałam czegoś więcej poza szkołą i domem. Musiałam zarobić trochę pieniędzy. Jakakolwiek praca fizyczna w różnego rodzaju zakładach nie wchodziła w grę. Nie dlatego, żeby mi się nie chciało, ale jeżeli ojciec by się o tym dowiedział to i tak kazałby mi zaprzestać, gdyż godziłoby to w jego dobre imię..
Kelnerka? Ta opcja bardziej przypadły mi do gustu.
Musiałam tylko znaleźć lokal, gdzie szukają pracowników. Mogłabym przychodzić tam każdego dnia po szkole, oraz w weekendy. Moje plany wciąż przybierały na sile. Życie byłoby wtedy o wiele piękniejsze. Musiałam w końcu coś z nim zrobić. Nie mogłam siedzieć bezczynnie.
Przejrzałam ogłoszenia w internecie. Ku mojemu niezadowoleniu nie znalazłam nic czego bym oczekiwała. Może mam za duże wymagania?
,,Kelnerka w restauracji" to jednak chyba nie należało do wygórowanych mniemań.
Postanowiłam, że poszukam czegoś następnego dnia. W końcu przecież musiało się coś pojawić.

Poniedziałek wcale nie był lepszy od weekendu. Od rana padało, a zza chmur nie mógł przebić się ani jeden promyk słońca. To miał być początek jesieni?
-Proszę mnie tutaj wysadzić- powiedziałam do kierowcy
Znowu mnie podwoził do szkoły. Nadia była chora, a Artur z Błażejem zaczynali na późniejszą godzinę. Musiałam sama wkroczyć do szkoły i jakoś się w niej odnaleźć.
Nie miałam wcale problemu z rozmieszczeniem klas, ale raczej z ludźmi w nich. Nie znałam ich. Właściwie to nie miałam zamiaru ich poznawać na początku jak jeszcze myślałam, że tak szybko się stąd wydostanę. Jednak myliłam się.
Teraz nie znałam nikogo z kim mogłabym zamienić chodź kilka słów. Doszłam w końcu do wniosku, że nie było sensu nawet tutaj przyjeżdżać. Co będę robić? Grzecznie słuchać nauczycieli?
Jeszcze mi się to tutaj nie zdarzyło.
Zrezygnowana przekroczyłam próg szkoły. Musiałam sobie z tym jakoś poradzić. Podążyłam do klasy i od razu zauważyłam jedną rzecz, która także była nowa. Korytarze były pełne ludzi. Oznaczało to, że po raz pierwszy odkąd zamieszkałam w Anglii- nie spóźniłam się na lekcje.
Zmiany, zmiany i jeszcze raz zmiany.
Podeszłam pod salę lekcyjną i od razu poczułam na sobie spojrzenie dziewczyn. Nie mogłam wyglądać na niezdecydowaną, ani zagubioną. Musiałam być wciąż pewna siebie. Tylko jak ja to miałam zrobić, kiedy wokoło mnie nie było nikogo znajomego?
Wyciągnęłam telefon i zaczęłam pisać sms do Nadii licząc, że mi szybko odpisze.
Minęła minuta, druga.. nadal nie dostawałam odpowiedzi. Pewnie nadal spała.. w końcu była chora..
Jeżeli miałabym podać listę osób, które miałyby mnie wybawić z opresji, to Matt byłby zdecydowanie ostatni. Nie wiedziałam nawet kiedy zjawił się w pobliżu mnie.
-Witaj piękna- zaczął
Spojrzałam na chłopaka i nie wiedziałam jak zareagować. W sumie nadal nie byłam pewna jak tak właściwie wyglądają nasze kontakty.
-Nie bój się kochanie- roześmiał się- o niczym się nie dowiedzą
-Nie obchodzi mnie to- mruknęłam i odeszłam
Pomimo tej krótkiej wymiany zdań byłam szczęśliwa. Nie dlatego, że spotkałam Matt'a, bo na nim mi w ogóle nie zależało, ale dlatego, że chociaż przez chwilę zajął mój czas.
Niestety zostało jeszcze siedem godzin.
Siedem godzin w samotności...
-Jak widzę mamy kolejnego nowego ucznia w klasie- oznajmiła wesoło nauczycielka
Cała klasa oprócz mnie zaczęła się rozglądać. Męska część spojrzała na chłopaka nieco obojętnym wzrokiem i było to zupełne przeciwieństwo dziewczyn, którym najprawdopodobniej się spodobał. Oznaczało to, że nie uszła ich uwadze także moja dzisiejsza rozmowa z Matt'em. Czyżbym narobiła sobie już na początku wrogów?
Matt przedstawił się krótko wzbudzając ogólne ,,och" i ,,ach".
Zaśmiałam się cicho. To będzie ciekawe.

Od Nieznajomy:
Słyszałaś te pomruki zadowolenia na mój widok?
Kochają mnie xx

Uśmiechnęłam się do wyświetlacza i zapisałam numer chłopaka. Kto wie.. może mi się jedna przyda?

Do Matt
Nie wszystkie
Nie zapominaj.

Od Matt
Kwestia czasu Skarbie ;*

Wzięłam głęboki oddech. Zaczyna się długi dzień...

piątek, 21 listopada 2014

Rozdział 5

 Zastanawiam się czy nie przenieść opowiadania na Wattpada.. 
Co Wy na to?

_________________________________________________________________


Są takie momenty w życiu, w których nie wiemy jak postąpić. Z jednej strony chcielibyśmy zamknąć już jakiś rozdział, ale z kolei coś nam to uniemożliwia. Sentyment zawsze był moją największą zmorą. Wczorajszy sms od Olgi sprawił, że jeszcze bardziej nie wiedziałam co powinnam o tym wszystkim myśleć. Odezwała się- to raczej dobry znak. Jednak każda z nas wiedziała, że pewnie już nie będzie tak jak kiedyś. Za dużo się zmieniło przez te dwa tygodnie.
Czternaście dni, to nie była jakaś powalająca liczba. Pomimo tego czułam jakiś dystans. Nie byłam tylko pewna czy był to smutek z powodu nieobecności przez ten czas przyjaciół w moim życiu, czy raczej oddaliliśmy się od siebie. Miałam nadzieję, że dziś podczas rozmowy z Olgą wyjaśnimy sobie wszystko i będzie tak jak dawniej, albo chociaż podobne.
Do rozmowy zostało jeszcze wiele czasu, więc miałam chwilę dla siebie. Zdenerwowanie sprawiało, że nie potrafiłam znaleźć dla siebie miejsca w tym wielkim domu. Musiałam  zrobić coś, co sprawi, że chociaż przez chwilę zapomnę. W końcu zrezygnowana usiadłam przy kuchennym stole.
-Bądź gotowa na osiemnastą- powiedziała mama patrząc na mnie badawczo
-Czemu?- spytałam
-Będzie dziś na kolacji ważny klient Waszego ojca..
-Po co klient jak ojca nie ma w domu?- spytałam chowając twarz w dłoniach
-Nie mówiłam Ci? Dziś przyjedzie na kolację- obwieściła radośnie mama
Zaśmiałam się krótko i szybkim tempem podążyłam do swojego pokoju. Mieszkałam tutaj już z mamą i bratem dwa tygodnie, a o to po raz pierwszy z Arturem mieliśmy zobaczyć ojca i to tylko dlatego, że chce pokazać jaką ma idealną rodzinkę?
Naprawdę myślał, że mu się to uda?
Czułam się oszukana. Po raz kolejny pokazuje jak nisko w swojej hierarchii wartości ma rodzinę. Nie jesteśmy dla niego niczym. Ceni nas tylko wtedy, kiedy potrzebuje. Dzisiejszy dzień miał być tego najlepszym przykładem.
Do rozmowy z Olgą pozostało zaledwie pięć minut. Nie miałam nastroju na tę rozmowę. Informacja o przybyciu naszego ojca, a raczej jej cel zniszczył cały mój dzisiejszy entuzjazm.
Wzięłam głęboki oddech. Nie czułam podekscytowania tym, że mogę odzyskać przyjaciół. Nie czułam nic.
-Słyszysz mnie?- pierwsze słowa Olgi w pierwszej chwili wywołały na mojej twarzy uśmiech
-Tak- powiedziałam- i też widzę
-O- ucieszyła się- to dobrze, że w końcu działa..
-Co u Ciebie?- spytałam, gdyż nie wiedziałam jak inaczej zacząć rozmowę
-U mnie? W sumie nic. Życie toczy się tak jak zawsze.. tylko, że bez Ciebie..
-Posłuchaj...- zaczęłam
-Nie- przerwała mi- chciałam Cię przeprosić za moje zachowanie. Wiem, że Tobie też jest ciężko.. zachowaliśmy się bardzo egoistycznie w stosunku do Ciebie...
-Chciałabym wrócić- wyznałam
-Aż tak Ci tam źle?- spytała z zatroskaniem
Opowiedziałam przyjaciółce pokrótce jak wyglądała moja sytuacja z ojcem. Miałam wrażenie, że zrozumiała, iż wcale nie było mi tutaj tak dobrze jak mogliby myśleć.
-Masz jakiś znajomych?- spytała
-Poznałam kilka osób, ale to właściwie tacy przypadkowi znajomi- powiedziałam omijając zupełnie temat mojej ostatniej imprezy.
-Cholera.. to kiepsko- mruknęła
Rozmowa z przyjaciółką wiele mi dała, ale wciąż nie wiedziałam jak powinnam postąpić i jak się zachowywać w stosunku do ojca. Dla niego najważniejsza była kariera i pieniądze. Zdawałam sobie sprawę, że moje zachowanie nie jest egoistyczne. Posiadało konkretne uzasadnienie.
Miałam nadzieję, że porozmawiamy dłużej, ale mama zaczęła wołać, że mam zacząć się przygotowywać. Miałam jeszcze dużo czasu, no ale cóż..
Zakończyłam rozmowę z Olgą, jednocześnie umawiając się na kolejną, po czym wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę szafy. Ciekawe co miałabym dziś niby ubrać..?
Nadal nie miałam nastroju, by iść na to spotkanie. Co mogłam zyskać? Spotkanie z ojcem? Nie miało znaczenia. Już dawno przestało mi zależeć.
Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Przetrwam to. Jeszcze nie wiedziałam jak tego dokonam, ale to było moje postanowienie, które miałam zamiar zrealizować.
Zdecydowałam się na sukienkę. Miałam nadzieje, że spotkanie przebiegnie nadzwyczaj szybko.
Liczyłam, że nie żądam zbyt wiele.
Równo dwadzieścia minut później zeszłam do salonu. Już na schodach słyszałam gwar dochodzący z tej strony domu,
-Wreszcie się pojawiłaś- powiedziała mama patrząc na mnie z uśmiechem.
Spojrzałam na ludzi siedzących przy stole. Mama, tata, który raczył mnie obrzucić ledwie dostrzegalnym spojrzeniem, Artur, oraz trzy osoby, które odwracały się w moją stronę jedna po drugiej. Przy tej ostatniej poczułam nie miły skurcz w żołądku.
Kurwa- pierwsze słowo, które przyszło mi na myśl. Na szczęście nie wypowiedziałam go na głos.
-Może się przywitasz?- spytała wesoło mama, ale ja wiedziałam, że to nie była tylko propozycja.
-Jasne- powiedziałam cicho
Najpierw podeszłam do kobiety, która jak na kręgi, w których się obracała wydawała się mi najmilsza.
-Witaj- przywitała się, całując mnie w oba policzki
Dużo wolniejszym tempem skierowałam się do jej męża. Wyglądał przyjaźnie, jednak zdawałam sobie sprawę, że mogą to być zaledwie pozory. Z tego co wiedziałam chciał podpisać umowę z moim ojcem. Możliwe, że myślał, że jesteśmy szczęśliwą rodzinką i musi być dla każdego nadzwyczaj miły.
Ostatni w kolejce był wysoki brunet. Widząc jego zadowoloną minę na mój widok miałam ochotę wziąć jeden z licznych półmisków i rozwalić mu ją na głowie.
-Cześć- podniósł się- jestem Matt
-Świetnie- mruknęłam widząc ukradkiem złowrogie spojrzenie taty.
-Ślicznie wyglądasz- zagadnęła mama Matt'a
-Dziękuję - odparłam grzecznie i usiadłam do stołu
Ta kolacja nie była dobrym pomysłem.
Przez cały czas czułam na sobie wzrok Matt'a. Przynajmniej wiedziałam już jak się nazywa. Ostatnio widziałam go trochę ponad tydzień temu, kiedy obudziłam się z nim w łóżku, a teraz się okazuje, że jest synem potencjalnego klienta mego ojca. Postanowiłam nie mieć z nim najmniejszego kontaktu.
-Matt jest tutaj nowy- odezwała się moja mama- nie zna nikogo w Londynie i pomyślałam, że może Wy moglibyście mu pokazać miasto?
Spojrzeliśmy na siebie z bratem. My? Chyba sobie kpi...
-Mamo- odezwałam się powoli ważąc słowa- my tutaj mieszkamy zaledwie dwa tygodnie. Sami nie znamy ani miasta, ani ludzi..
-Ale jednak już coś znacie- powiedziała z uśmiechem, który stanowczo zabraniał sprzeciwu
-Będą mieli jeszcze mnóstwo czasu na poznanie się nawzajem- wtrąciła się mama Matt'a- syn przecież zaczyna naukę w tej samej szkole..
Te słowa sprawiły, że moja ręka zastygła z kieliszkiem wina w połowie drogi do moich ust. Będzie chodził ze mną do szkoły? Może jeszcze do klasy?
To była zdecydowanie najgorsza wiadomość tego dnia. Ciekawe było to, że dla Matt'a było to coś jak wygranie na loterii.
-Przepraszam, ale źle się czuję- powiedziałam wstając- pójdę się położyć
-Odprowadzę Cię- powiedział szybko Artur
Kiedy dotarliśmy do mojego pokoju, Artur usiadł na moim łóżku i zaczął wpatrywać się we mnie intensywnie.
-Znasz go?- spytał
Opowiedziałam mu pokrótce całą historię.
-Chujowo- podsumował- jeżeli jest cwany to może Cię szantażować
-Wiem- powiedziałam opadając na łóżko- własnie tego się obawiam.


sobota, 8 listopada 2014

Rozdział 4

Wiedziałam, że kolejny kieliszek nie jest zbyt dobrym pomysłem, ale co zrobić? Ta noc miała być wyjątkowa. Nie chciałam, żeby coś mnie ominęło, nawet jeśli to jest tylko zwykła kolejka. Tym razem zakręciło mi się w głowie jeszcze bardziej niż kieliszek wódki wcześniej. Wszyscy Anglicy odpadli już przy poprzedniej butelce. Warto dodać, że tutejszy alkohol z początku nie robił na mnie większego wrażenia. Wydawało mi się, że zwykłe piwo, które piłam w Polsce miało większa zawartość procentową niż tutaj. Wszystko było świetnie do czasu, gdy nie zaczęłam pić z trzema stolikami jednocześnie. Kto by pomyślał, że po alkoholu znajomych można mieć wszędzie i właściwie to niezliczoną ilość?
Nadia trzymała się jeszcze gorzej ode mnie, chociaż wypiła zdecydowanie mniej. Nie miałam pojęcia gdzie podziali się chłopacy, ale teraz nie wiele mnie to obchodziło. Liczyła się tylko zabawa. Pomimo sporego upojenia alkoholowego, zawrotów głowy i lekkich mdłości, nadal starałam się trzymać pion. Wiedziałam, że jakby ktoś mnie teraz nagrał i puścił film, kiedy będę trzeźwa to okaże się, że nie wychodziło mi to w najmniejszym stopniu.
-Chyba nie powinnaś już pić- powiedział ktoś obok mnie
Moją pierwszą reakcją był śmiech. Odwróciłam się w kierunku chłopaka, który wypowiedział te słowa. Mimo, że ledwo się trzymałam to musiałam przyznać, że był przystojny,
-Niby dlaczego?- spytałam przysuwając się bliżej chłopaka- możesz powinieneś napić się ze mną?
-Ledwo stoisz.. Twoi znajomi już dawno odpadli..
-Obserwujesz mnie?- spytałam stojąc już naprawdę blisko
-Przestań- powiedział odpychając mnie delikatnie, co i tak spowodowało, że się zatoczyłam i prawie upadłam gdyby mnie w ostatniej chwili nie przytrzymał.
-Jaki jesteś silny- mruknęłam
-Odwiozę Cię- bardziej powiedział niż zapytał
-Do Ciebie?-spytałam uśmiechając się
-Do Ciebie,,, powinnaś się położyć..
-Zabawa dopiero się zaczyna- zaśmiałam się i chciałam odejść ale nieznajomy wciąż mnie trzymał
-Jest piąta rano.. chodź ze mną...


15:30
Pomimo ogromnego bólu głowy otworzyłam oczy i z wielkim trudem podniosłam delikatnie głowę.
-Wreszcie się obudziłaś powiedział ktoś nade mną
-Kim jesteś?- zdołałam spytać, ale nie czekając na odpowiedz wybiegłam z łóżka w kierunku łazienki. Nie wiem ile tam spędziłam czasu, ale miałam wrażenie, że całą wieczność. Ogromny ból głowy przeszkadzał mi w jakimkolwiek myśleniu. Musiałam wrócić do pokoju i spytać tego chłopaka jeszcze raz kim jest.. miałam wrażenie, że już go kiedyś widziałam, ale gdzie i kiedy? Zdołałam dojść zaledwie do drzwi łazienki, po czym mimowolnie wróciłam z powrotem do punktu wyjścia. Miałam wrażenie, że zaraz zwrócę nie tylko wczorajszy alkohol, ale także i sam żołądek...
Po jakimś czasie dotarłam do pokoju. Odwracałam wzrok widząc jakiekolwiek lustra. Nie byłam w stanie spojrzeć na siebie. Wiem, że poprzedniego wieczora mocno przesadziłam. Wiedziałam, że ten dzień będzie okropny, a jeszcze czekała mnie przeprawa z zupełnie obcym chłopakiem w moim pokoju. Miałam nadzieje, że nie poszłam z nim do łóżka... Nie pamiętałam nawet żebym w ogóle go poznawała...
-Kim jesteś?- spytałam stając na przeciwko chłopaka
-Na prawdę nic nie pamiętasz?- spytał lekko się uśmiechając
-Czy my...?- zaczęłam licząc, że zrozumie o co chcę zapytać
-Co takiego?- spytał, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Dobrze wiedział o co chodzi, ale chciał żebym wypowiedziała te słowa.
-Spaliśmy ze sobą?- wykrztusiłam
-Owszem- przyznał
Poczułam jak robi mi się słabo. Nieznajomy widząc co się święci poprowadził mnie do łóżka, na którym automatycznie się położyłam.
-Tak na Ciebie działam?- spytał zalotnie poruszając brwiami.
Nie odpowiedziałam.
Poszłam do łóżka z zupełnie obcym chłopakiem i nic z tego nie pamiętam..
Te słowa dźwięczały się w mojej głowie jak echo.
Byłam pijana...
Ale z drugiej strony nie usprawiedliwia mnie to !
Wewnątrz siebie toczyłam rozmowy. Nic nie usprawiedliwiało tego co zrobiłam. Wiedziałam, że nie powinnam, Nie chciałam być pierwszą lepszą.
-Widzę, że nie chciałabyś ze mną uprawiać seksu- powiedział przerywając ciszę
-Co chcesz powiedzieć przez ,,nie chciałabyś" ?
-Spaliśmy ze sobą, ale tylko dlatego, że mnie nie chciałaś wypuścić z pokoju... Spaliśmy... nie było seksu.. a szkoda- podsumował
Zaczęłam powoli przetwarzać całą informacje. Kamień spadł mi z serca.
-A jak się tutaj znalazłeś?- spytałam
-Byłaś już w złym stanie i przywiozłem Cię do domu- wyjaśnił
-Aha- powiedziałam z lekkim zaskoczeniem
-Tylko tyle?- zaśmiał się
-Strasznie mi nie dobrze..- mruknęłam czując, że zaraz ponowię swoją wędrówkę do toalety
-Źle wyglądasz- powiedział ciepło, kładąc się obok mnie na łóżku
-Nie pomagasz...- westchnęłam- na prawdę nic między nami nie zaszło?
-Tylko się całowaliśmy- powiedział
-Czemu przyjechałeś samochodem do klubu?- zadałam pytanie, które od jakiegoś czasu chodziło mi po głowie
-Nadal nie spytałaś nawet jak mam na imię- zaśmiał się patrząc mi prosto w oczy
-Nie żyje- mruknęłam- zaraz mi rozsadzi głowę, nie myślę..
Chłopak zaśmiał się, jednocześnie nie spuszczając ze mnie wzroku.
-Całowaliśmy się?- spytałam zaskoczona, bo dopiero uświadomiłam sobie co powiedział nieznajomy. Trzeba było przyznać, że wszelkie informacje dochodziły do mnie w zwolnionym tempie.
-I to nie raz..
Czułam ogromny wstyd, którego nie dało się zagłuszyć bólem głowy.
-To jak masz na imię?- spytałam
-Myślę, że lepiej będzie jak sama do tego dojdziesz- stwierdził podnosząc się z łóżka
Zaraz.. czy on przed chwilą nie miał pretensji, że go o to nie spytałam?
Nic już z tego nie rozumiałam..
-Gdzie idziesz?- spytałam patrząc jak chłopak ubiera kurtkę
-Wracam do domu. Jakbyś chciała jeszcze o coś spytać to mój numer masz zapisany- powiedział po czym wyszedł
Miałam nadzieję, że mama go nie zobaczy jak będzie wychodził..
Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć.
Chciałam zapomnieć.

Tydzień później
Ten weekend spędziłam na spokojnie- w domu. Od przyjaciół nadal nie miałam najmniejszych wiadomości, ale zaczęłam się powoli zastanawiać czy nadal mogę ich tak nazywać.
Numer do nieznajomego wykasowałam jeszcze tego samego dnia. Musiałabym mieć strasznego pecha, aby go ponownie gdzieś spotkać.
A tata? Raz przyjechał do domu się ,,przywitać". Wyglądało to mniej więcej tak, że wszedł do domu, powiedział ogólne ,,cześć" po czym zamknął się w biurze, w którym siedział około godzinę i wyszedł z domu. Nasza ,,rodzina" już dawno przestała istnieć.
Szkoła każdego dnia wyglądała ciekawiej. Zaprzyjaźniłyśmy się z Nadią i miałyśmy wiele wspólnych zainteresowań. Nie zależało mi na zbytnich kontaktach z innymi ludźmi, gdyż wciąż wierzyłam, że wrócę do domu. Prawdziwego domu. Może było to zachowanie typowo egoistyczne, ale nie miałam wyrzutów sumienia, Sama chciałam decydować o swoim życiu i o tym, w jakim kraju będę mieszkać. Nie byłam jakąś typową patriotką. Nie znałam na pamięć całej historii Polski, a wiele dat dotyczących świąt państwowych znałam tylko dlatego, że były to dni wolne od szkoły. Pomimo tego chciałam tam wrócić. Żyło mi się tam lepiej.
Mama twierdziła, że nie daję szansy tutejszym ludziom.
Prawda była taka, że nie chciałam im jej dać.
Był sobotni wieczór. Artur wyszedł gdzieś z Błażejem. Nadia była chora. Mama wyszła na jakieś spotkanie, ojca nie było w domu (zresztą to nie była żadna nowość), a tutejsza służba (niestety tak to trzeba było nazwać) skończyła na dziś swoją pracę. Byłam sama w domu i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Nie miałam do kogo napisać, z kim porozmawiać..
Wtedy wydarzyło się coś zupełnie nie oczekiwanego..


_____________________________________________________________________________

No więc z 1 rzeczą się uporałam, bo zdałam prawko, ale oblałam wejściówkę i jak nie zdam następnej to mogę mieć mały kłopot.
Problem polega na tym, że czasem jak wychodzę z domu o 6 rano, tak wracam o 22 i nie mam kiedy pisać.
Rozumiem jednak, że rozdziały muszą się pojawiać częściej, aby blog miał jakiś sens.
Dlatego utworzę za chwile dodatkową stronę, na której będę Was informować, kiedy powinien się pojawić następny rozdział i będę starała się trzymać terminów..


piątek, 31 października 2014

Informacja

Nowy rozdział pojawi się najwcześniej pod koniec przyszłego tygodnia.
Mam teraz sporo nauki (przede wszystkim nauka podręcznika na pamięć -,- )
i muszę w końcu się na tyle przygotować, żeby zdać prawko...
M.
(1/4 rozdziału już jest :D )

sobota, 18 października 2014

Rozdział 3

Dzień minął szybciej niż mogłam się tego spodziewać. Sądzę, że jestem na dobrej drodze do przyjaźni z Nadią i Błażejem. Nie chodziło o to, że byli Polakami i ich przez to bardziej lubiłam, ale wydawali się być normalni. Wszystkie kolejne przerwy pomiędzy zajęciami spędzałam właśnie z nimi co powodowało, że poznawaliśmy się coraz lepiej.
Jednak, kiedy zabrzmiał ostatni dzwonek tego dnia poczułam ulgę, że mogę już wrócić do czegoś, co w najbliższym czasie będę musiała nazywać domem. Po raz kolejny spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Za każdym razem miałam nikłą nadzieję, że jednak czeka na mnie jakakolwiek wiadomość od moich przyjaciół. Muszą w końcu kiedyś zrozumieć, że nie miałam wyboru.. Tylko kiedy to nastąpi?
Przed szkołą czekał na nas ten sam samochód z tym samym kierowcą, który odwoził nas tutaj rano. Zaczęłam się zastanawiać czy nie było by dla nas lepiej jakbyśmy jednak dojeżdżali tutaj autobusem bądź metrem. Czułam na sobie spojrzenia uczniów, kiedy wsiadaliśmy do środka.
-Musi pan po nas przyjeżdżać?- spytałam
-Tak- brzmiała odpowiedź- nie znacie Londynu i...
W tym samym momencie mój telefon zaczął wibrować. Wyciągnęłam go jak najszybciej z torebki mając kolejną nadzieje.. ale jak zwykle daremną. Wiadomość była od Nadii, jednak nie sądziłam, że może ona mnie tak ucieszyć.



-Jutro pojedziemy z znajomymi- powiedziałam i zakończyłam definitywnie tym temat
Pozostała jeszcze tylko kwestia wytłumaczenia Nadii gdzie mieszkamy, ale to był najmniejszy z problemów.
Kiedy wjechaliśmy na podjazd, momentalnie drzwi do domu się otworzyły i stanęła w nich zadowolona mama,
-Jak w szkole?- spytała na wstępie
-W porządku- odparliśmy jednocześnie i każde z nas powędrowało w inną stronę.
Kiedy już miałam wchodzić do swojego nowego pokoju, nagle wpadło mi do głowy pytanie, które nie dawało mi spokoju cały dzisiejszy dzień.
-Mamo!- zawołałam
-Tak?- spytała stając pod schodami
-Jest tata?
Uśmiech mamy lekko zbladł po czym pojawił się ponownie.
-Nie, ale dzwonił jak byliście w szkole i kazał Was pozdrowić..
-Kiedy będzie?- nie dawałam za wygraną
-Jeszcze nie wie, ale jak będzie coś wiadomo to na pewno Was o tym poinformuje..
-Jasne- westchnęłam i weszłam do pokoju.
Wiadome było, że tata nie będzie się z nami kontaktował. Nie interesowaliśmy go. Odkąd zaczął dobrze zarabiać to liczyły się dla niego tylko i wyłącznie pieniądze. Tylko gdzie reszta? Rodzinę już dawno odstawił na bok, ale nasza mama wciąż tego jeszcze nie dostrzegała, albo nie chciała dostrzec.
Położyłam się na łóżku z małą nadzieją, że jak się ponownie obudzę, znów będę w Polsce z swoimi przyjaciółmi. Czy tak wiele żądam? Życie sypało mi się z każdym dniem coraz bardziej, a ja nie mogłam nic z tym zrobić..

Kolejny dzień
Chyba spóźnienia do szkoły wejdą mi już w nawyk. Jak wczoraj ewidentnie się nie śpieszyłam, tak dziś po prostu za późno wstałam. Nie wiedziałam się czy powinnam się śpieszyć czy też nie. W końcu i tak nie było najmniejszej szansy, że zdążę na pierwszą lekcje,
Pomimo tego ubrałam się szybko i z pozoru niedbale spięłam włosy w luźnego koka. W rzeczywistości zajęło mi to aż piętnaście minut. Tak jak się spodziewałam w domu nie zastałam nikogo. Nawet własnego brata, Wybrałam numer, a po odczekaniu siódmego sygnału wyłączyłam się. Czym jest tak zajęty, że nie może odebrać?
Westchnęłam i postanowiłam wybrać numer Nadii. Odebrała po drugim sygnale.
-Wybierasz się do szkoły?- zaśmiała się na powitanie
-Tak- powiedziałam ziewając jednocześnie- jesteś już tam?
Prawda była taka, że umówiłyśmy się, że tego dnia jedziemy razem. Jednak ja za późno wstałam i wyszło jak wyszło.
-Tak, jestem. Byłam po Ciebie, ale Artur stwierdził, że jeszcze śpisz i nie będzie Cię budził..
-Super- mruknęłam
Rozmowa z Nadią trwała jeszcze chwilę. Wyłączyłam się i jedynym pytaniem, które zaczęło mi krążyć po głowie to: jak ja się tam dostanę?
Szybko sprawdziłam z internecie wszystkie możliwe połączenia na trasie: dom-> szkoła.
Oczywiście taksówka była najlepszym wyjściem, ale jednocześnie najdroższym. Zdecydowałam się w końcu pojechać autobusem, bo jak się okazało przystanek znajduje się zaledwie sto metrów od domu.
Podróż w kierunku szkoły jak na pierwszy raz wyglądała dosyć nerwowo. Biorąc pod uwagę, że po raz pierwszy korzystałam z komunikacji miejskiej poza granicami mojego kraju, a w tym wypadku w Londynie- musiałam bardzo uważać, aby wysiąść na odpowiednim przystanku. Jak dla mnie wszystko tutaj było do siebie podobne, a na dodatek ruch odbywał się lewą stroną drogi, do czego nie zdążyłam się jeszcze przyzwyczaić.
W końcu udało mi się dotrzeć do szkoły. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że rozpoczęła się już druga lekcja, ale nic na to nie mogłam poradzić. Co miałam niby zrobić? Tłumaczyć się? To nie wchodziło w grę. Postanowiłam zachowywać się tak jak sobie obiecałam. Dystans do wszystkiego co mnie otaczało był moim prawdziwym przyjacielem w takich momentach.
Dwukrotnie zapukałam do drzwi i weszłam do sali lekcyjnej.
-Przepraszam za spóźnienie- powiedziałam ledwo zwracając uwagę na nauczycielkę
-Czym było spowodowane?- spytała
-Niczym konkretnym- stwierdziłam i zajęłam swoje miejsce
Momentalnie mój wzrok podążył w kierunku Nadii, która machała do mnie z swojej ławki.
-Przepraszam- powiedziała bezgłośnie
Machnęłam ręką, bo nie miałam jej tego za złe. W końcu mogłam wstać wcześniej, albo chociaż w ogóle nie wybierać się do szkoły tego dnia.
-Berenika może ty nam coś powiesz na ten temat?- usłyszałam
-Nie sądzę-stwierdziłam i popatrzyłam niemalże wyzywająco na nauczycielkę.
To nie był mój cel, ale mimo wszystko wyszło, że właśnie postawiłam się jednej z najsurowszych nauczycielek w szkole. Przez chwilę zastanawiałam się jakie mogą dla mnie wyniknąć z tego konsekwencje, ale jak się równie szybko okazało, nie miało ich być w ogóle. Zaskoczona? Tak bardzo. W mojej starej szkole za takie zachowanie już byłabym u dyrektora, albo chociaż byłby telefon do rodziców (w tym wypadku do mamy). Tutaj? Nauczycielka spojrzała na mnie surowym wzrokiem, ale nie powiedziała ani słowa. Zaskoczyło mnie to, ale równie dobrze wiedziałam jak mogę to wykorzystać.
-Widziałaś jej minę?- ekscytowała się Nadia, kiedy opuściłyśmy salę zajęciową
-Tak- zaśmiałam się
-Aż dziwne, że Ci nic nie powiedziała...
-Jest piątek- powiedziałam zmieniając temat-  wychodzimy gdzieś dziś wieczorem?
-Jakie propozycje?
-Jakiś klub?- zaproponowałam
-Załatwię transport i będę u Ciebie o dziewiątej, może być?
-Jasne- zgodziłam się
Miałam nadzieję, że uda mi się poznać jakiś nowych ludzi. Jakoś nie zależało mi na ciągłym siedzeniu w domu i uczeniu się bez przerwy. Skoro moja mama postanowiła całkowicie odmienić nasze życie, to zamierzałam chociaż w części decydować jak ono będzie wyglądać.
Teraz nasuwało się jedno pytanie. Co ubiorę?
Postanowiłam skupić na tym całą swoją uwagę, Wiedziałam, że ciągłe rozpamiętywanie tego co straciłam, nie przyniesie najmniejszych skutków nawet jeśli byli to moi przyjaciele. Jak na razie nie miałam najmniejszego pomysłu co zrobić, aby móc z nimi porozmawiać chociaż przez chwilę. Tęskniłam za nimi, za znajomymi i za rodziną, którą zostawiliśmy w Polsce. Miałam dziwne wrażenie, że zaczęło się coś nowego i od tego czasu już naprawdę nigdy nie będzie tak jak wcześniej.

20:45
Stanęłam przed lustrem i ucieszyło mnie to co zobaczyłam. Wyglądałam ładnie i seksownie jednocześnie, Byłam już w pełni gotowa na rozpoczęcie nowego życia. Pomimo, że chciałam wrócić do Polski, tak tej nocy postanowiłam zapomnieć o wszystkich swoich dotychczasowych problemach. To miała być nasza noc, pełna głośnej muzyki i alkoholu.
Uśmiechnęłam się do odbicia w lustrze.
Wiedziałam, że tak będzie.
_________________________________________________
Proszę o skomentowanie każdej osoby, która przeczytała ten rozdział.
Chciałabym wiedzieć dla ilu osób piszę.
Rozdział pojawił się późno, ale to ze względu na brak czasu...

wtorek, 16 września 2014

Rozdział 2

Wiele razy przeżywałam to od nowa...
Przez całą noc to samo...
Za każdym razem z tym samym skutkiem.
Kiedy się obudziłam nie miałam pojęcia co jest prawdą, a co złudzeniem.
Rozejrzałam się po pokoju. Był podobny do tego, który miałam w Polsce. W jasnym świetle dnia zwróciłam uwagę na kilka detali, których nie spostrzegłam, kiedy weszłam tu po raz pierwszy.
Wiedziałam, że muszę się pośpieszyć, bo inaczej mogę nie zdążyć do szkoły. Spóźnienie pierwszego dnia nie świadczyło o niczym dobrym...  W momencie przez głowę przeszła mi pewna myśl. Jakie to w sumie miało znaczenie? Przecież i tak mnie tu nikt nie zna!
Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, ale wciąż nie miałam żadnych wiadomości od przyjaciół. Wczoraj po wylądowaniu napisałam do każdego z nich sms, ale ewidentnie nie chcieli mieć ze mną kontaktu. Miałam nadzieję, że w najbliższych dniach się to zmieni, bo miałabym przynajmniej z kim ponarzekać na to wszystko. Ubrałam się (LINK) i zrobiłam stosowny makijaż. Po pół godzinie do drzwi pokoju rozległo się ciche pukanie.
-Proszę- krzyknęłam w stronę drzwi
Jednak pukanie rozległo się po raz kolejny. Zawołałam to samo tylko w języku angielskim i wtedy klamka drgnęła a drzwi lekko się uchyliły. W progu stanął mężczyzna od bagaży.
-Czy jest już panienka gotowa?- spytał
Spojrzałam na niego zaskoczona. ,,Panienka"? Najwyraźniej wielu rzeczach jeszcze nie wiedziałam..
-Nie- powiedziałam wracając do spinania włosów
-Nie może się panienka spóźnić- zaczął niepewnie
-Nic się nie stanie- powiedziałam- jak będę gotowa to zejdę
Mężczyzna, którego imienia nie miałam jeszcze okazji poznać wyszedł zostawiając mnie ponownie samą w pokoju. Postanowiłam nie przejmować się tym wszystkim. To było jedyne możliwe wyjście.

08:15
Zeszłam wolnym krokiem do kuchni i ku mojemu niezmiernemu zaskoczeniu zastałam w środku brata.
-A ty nie w drodze do szkoły?- spytałam
-Jak widać nie tylko ty się nie śpieszysz
-Nie warto- zaśmiałam się i zajęłam miejsce obok
Zjedliśmy śniadanie i powoli staliśmy od stołu. Kiedy chciałam wziąć swój talerz, by odnieść go do kuchni w momencie zjawiła się przy mnie jakaś kobieta i wzięła mi go z ręki jednocześnie sprzątając ze stołu.
-Aha- mruknęłam przyglądając się zaistniałej sytuacji
-Chyba musimy się przyzwyczaić do tego- zaśmiał się Artur- w sumie nie mam nic przeciwko..
Wyszliśmy na zewnątrz, gdzie czekał już na nas zdenerwowany kierowca. Mężczyzna chodził tam i z powrotem, a kiedy nas spostrzegł ewidentnie zacisnął zęby i wszedł do samochodu.
-Ktoś tu ma zły humor- zaśmiałam się
Droga do szkoły trwała nie więcej jak piętnaście minut. W trakcie jazdy wraz z bratem ustawiliśmy plan działania. Miałam nadzieję, że się sprawdzi. W innym wypadku nie mieliśmy szans na przetrwanie w nowym miejscu.
Kiedy dojechaliśmy była akurat przerwa, jak się domyślam pomiędzy pierwszą, a drugą lekcją. Idealny czas na wejście. Wolnym krokiem opuściliśmy czarne BMW i stanęliśmy przed wejściem. Powoli ruszyliśmy w stronę szkoły wzbudzając tym zainteresowanie wśród uczniów. Żadne z nas nie patrzyło na mijanych ludzi. Nie znaliśmy ich i nie mogliśmy działać zbyt pochopnie.
Naszym pierwszym miejscem docelowym stał się sekretariat. To właśnie tam mieliśmy odebrać nasze plany lekcji i podpisać jakieś papiery. Zajęło nam to z pół godziny, co oznaczało że jest już dwadzieścia minut lekcji. Idealnie.
Ruszyłam w kierunku swojej nowej klasy. Artur miał aktualnie lekcje na innym piętrze, a ja czułam się coraz bardziej zdenerwowana. A co jeśli nasz plan nie wypali? Czy tata zgodzi się przenieść nas do innej szkoły? Czy długo zostaniemy w Londynie? Kiedy wrócimy do Polski?
Te pytania wciąż pojawiały się w mojej głowie.
Stanęłam przed drzwiami i wzięłam głęboki oddech. Teraz, albo nigdy.
Powoli nacisnęłam dłonią klamkę i zdecydowanie, z obojętną miną weszłam do środka.
-Dzień dobry- powiedziałam
-O nowa uczennica- uśmiechnęła się promiennie nauczycielka, która jak mnie uprzednio poinformowano jest moją wychowawczynią- poczekaj chwilę
Mówiąc to spojrzała do dziennika, a ja stałam na samym środku sali zupełnie ignorując wszystkich wokół.
-Berenika, tak?
-Owszem- powiedziałam
-Mamy właśnie godzinę wychowawczą wiec mamy trochę czasu. To jest Twoja nowa klasa.. może opowiesz nam coś o sobie?- zaproponowała
Spojrzałam z niedowierzaniem na siedzącą przede mną kobietę.
-Jestem Berenika, przeprowadziłam się wczoraj do Londynu i mam nadzieję, że wkrótce go opuszczę- powiedziałam- mogę już usiąść?
Zaskoczona nauczycielka pozwoliła mi zająć swoje miejsce skinieniem głowy. Byłam szczęśliwa, że znalazłam je z samego tyłu klasy. Czułam na sobie spojrzenia innych uczniów, ale nie odwzajemniałam ich. Postanowiłam iść swoja własną drogą.
-Berenika- ponownie usłyszałam swoje imię- słyszałam, że jesteś Polką..
W tej chwili w klasie rozległo się pewne poruszenie. Nie wiedziałam cy to dobry czy zły znak, ale stawiałam raczej na to drugie.
-To prawda- mruknęłam licząc, że ten temat już się skończył, ale myliłam się
-To jesteś już drugą Polką w tej klasie- powiedziała wesoło wychowawczyni
Podniosłam z zainteresowaniem wzrok na dziewczynę, którą pokazywała mi kobieta. Patrzyła wprost na mnie uśmiechając się zdawkowo. Trzeba było przyznać, że była ładna.
Skinęłam lekko głową w stronę dziewczyny.
-Chujowa szkoła- odezwała się dziewczyna po polsku
-Widzę właśnie- zaśmiałam się- długo tu jesteś?
-Od roku i moje nastawienie się nie zmieniło.. Twoje też się nie zmieni...
-Nadia- zwróciła się do niej nauczycielka- jeżeli prowadzimy rozmowy na lekcjach to tylko w języku angielskim- tu spojrzała na mnie znacząco
Kobieta nie wiedziała czego dotyczyła na krótka wymiana zdań co powodowało, że traciła grunt pod nogami.
Po dziesięciu minutach rozmowy o jakiejś wycieczce pomiędzy wychowawczynią, a jej uczniami, w końcu zadzwonił zbawienny dzwonek. Wyszłam z klasy i rozglądnęłam się bez zainteresowania. Co ja tu będę robić?
-Oprowadzić Cię?- spytała jakaś dziewczyna podchodząc do mnie
-Nie- mruknęłam i odeszłam od niej. Zrobiłam kilka kroków, po czym dołączyła do mnie Nadia.
-Chodź pokaże Ci coś..
Bez słowa podążyłam za dziewczyną. Szłyśmy przez rożne korytarze. Trzeba było przyznać, że ta szkoła była ogromna. Byłam ciekawa przez jaki czas będę mylić sale lekcyjne i wiodące do nich drogi.
-Jesteśmy- powiedziała otwierając jakieś drzwi.
W środku było pełno dymu z papierosów. Dopiero po jakimś czasie dostrzegłam kilka postaci w tle.
-To jest Błażej- przedstawiła mi pierwszego chłopaka z lewej. Był Polakiem. Dwóch następnych było anglikami, a kolejny był moim bratem.
Spojrzałam na Nadię, ale ona nie odrywała wzroku od Artura. Nie dziwiłam się. Miał wszystko to, czego pragną kobiety i z wyglądu i z charakteru.
Jak się okazało, zarówno Nadii jak i Błażejowi także nie podobała się ta szkoła. Oboje woleli by być w polskiej. Błażej jest wieku Artura i chodzą razem do klasy. Dodatkowo jest najdłużej z nas wszystkich tutaj, bo całe dwa lata.
-Chce do domu- mruknęłam
-Nie tylko ty..- zaśmiała się Nadia
-Musi być jakiś sposób, żeby życie tutaj było ciekawsze..- zaczęłam
-Masz racje- przyznał mi Błażej- jest jeden, ale trzeba go wypracować..
-Jaki?- spytałam
-Sami go stosujecie- zaśmiała się Nadia- inaczej by Was tu nie było.. Zasada brzmi ,,Miej wyjebane,a  będzie Ci dane"
-Podoba mi się...- ocenił Artur

środa, 3 września 2014

Rozdział 1

-Żartujesz sobie z nas?- warknęła Olga patrząc na mnie z zaskoczeniem
Powoli przeniosłam wzrok na Ankę i Sylwię. Wszystkie miały taki sam wyraz twarzy. Nie wiedziałam co powinnam powiedzieć. Jakie dobrać słowa? Nie chciałam ich opuszczać, a jednak musiałam. 
Spojrzałam na siedzących po drugiej stronie łóżka Damiana i Filipa. Ich miny były trudne do zweryfikowania. Odkąd przekazałam im wiadomość o moim wyjeździe do Londynu byli zupełnie nieobecni. 
-Nie mogę inaczej- prawie wyszeptałam 
-Nie?- zaśmiała się ironicznie Anka- chcesz to tak wszystko tutaj zostawić? Tak po prostu? 
-Będziemy się kontaktować- próbowałam ratować sytuację 
-Niby jak?- odezwał się nagle Damian- przez Skype? I myślisz, że to wystarczy? 
-Na razie będzie musiało- powiedziałam zrezygnowana
Przez krótką chwilę trwała zupełna cisza. Nikt się nie odzywał, a jednak każdy wiedział co kto chce powiedzieć. Zamknęłam oczy pragnąć by ten dzień już nie skończył...aby to był tylko zły sen..
-Wiesz co?-odezwała się Sylwia- rób sobie z swoim życiem co tam chcesz...Mam to w dupie, cześć.
Dziewczyna wstała i nie patrząc na nikogo otwarła drzwi do pokoju i wyszła. Już po chwili dało się słyszeć samochód wyjeżdżający spod posesji. Podniosłam wzrok na Ankę i Olgę szukając u nich jakiejkolwiek nadziei. Zamiast tego przyjaciółki wstały i skierowały się do wyjścia, za którym chwilę wcześniej zniknęła Sylwia. Zaraz za nimi wstali Damian z Filipem.
-Chociaż Wy zostańcie- wyszeptałam, kiedy byli już blisko drzwi
-Nie mamy po co- mruknął Filip
Z kącika oka popłynęła mi łza.. najpierw jedna.. potem druga, a potem następna i następna...

-Wszystko ok?- spytał Artur patrząc wprost na mnie
-Jasne- powiedziałam smętnie 
-Nie mieliśmy wyjścia
-Ale oni tego nie rozumieją- powiedziałam wpatrując się uporczywie w okno
-Może nie byli warci tego wszystkiego..- zasugerował 
-Byli..- powiedziałam chociaż nie byłam już tego tak pewna jak na początku
Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w słowa muzyki w słuchawkach. Nie działała tak jakbym tego chciała...  Wszystko się spieprzyło tydzień temu, kiedy powiedziałam przyjaciołom o moim wyjeździe z rodziną do Londynu. Nie chciałam zmieniać miejsca zamieszkania, ale musiałam. Mama stwierdziła, że w jej obowiązku leży ponowne złączenie naszej rodziny. Tylko czy to można jeszcze nazwać rodziną? Ojciec wyjechał kilka lat temu do Londynu, od tego czasu widziałam go może z pięć razy. Żyjemy w dostatku, ale czy to jest ważne? Nie wierzyłam, że to się wszystko uda, że ma to jakikolwiek sens...
Ojciec mógł mieć wszystko, a jednak nigdy nie zrobił nic, co mogłoby ponownie zespolić naszą rodzinę. Oboje z Arturem wiedzieliśmy, że to wszystko nie ma najmniejszego sensu...
Pozostało pół godziny do lądowania. Wraz z wyjściem na płytę lotniska miało się rozpocząć nasze nowe życie w zupełnie innym kraju. Nie chciałam tego.. nie znosiłam takich zmian i to jeszcze w momencie, kiedy wszystko w Polsce zaczęło się układać..
15 minut...
10...
Coraz gorzej się czułam. Nie byłam gotowa na spotkanie z ojcem.. Co więcej nie było pewności, że go w ogóle zobaczę przez najbliższy tydzień. W końcu praca zawsze była dla niego najważniejsza..
Samolot zaczął podchodzić do lądowania.. Wszystko zaczęło dziać się tak szybko, wyjście, odebranie bagażów, poszukiwanie wzrokiem ojca... Nie było go. 
Zobaczyłam jak mama rozmawia z jakimś młodym mężczyzną. Wiedziałam, że tego kogoś wysłał ojciec, aby nas odebrał i zawiózł do naszego nowego ,,domu". Artur położył dłoń na moim ramieniu. Wiedziałam że zaistniała sytuacja także niewiele go zaskoczyła. Niektóre rzeczy są w życiu do przewidzenia.. 

Pół godziny później wjechaliśmy na podjazd domu, gdzie teraz mieliśmy mieszkać. 
-O kurwa- to było jedyne co byłam w stanie powiedzieć na widok tego zobaczyłam- to nasze?
-Tak- uśmiechnęła się mama- cały dom dla nas
-Nieźle- skomentował Artur
-Cieszycie się już z naszej przeprowadzki?- spytała wesoło
-Nie- odpowiedzieliśmy zgodnie z prawdą
Nawet ten piękny i nowoczesny dom nie był w stanie zmienić naszego aktualnego nastawienia do Londynu. 
Weszliśmy do środka a jakiś mężczyzna pomógł wnieść nam bagaże. 
-Co teraz?- spytałam rozglądając się z zaciekawieniem
-Teraz pokażę Wam dom- powiedział ten sam mężczyzna, który pomógł nam z bagażami
-A co z ojcem?- spytał Artur
-Niestety dziś nie będzie się w stanie z Wami spotkać, ale jutro uczyni to z samego rana..
-Jasne- mruknęłam z niedowierzaniem 
Mężczyzna pokazał nam wszystkie pomieszczenia w domu oprócz gabinetu ojca, do którego wstępu nie miał. Byłam pod wrażeniem wystroju, ale starałam się tego po sobie nie pokazywać. Okazało się także, że mamy także kucharkę i sprzątaczkę, oraz chłopaka od basenu. Miałam nadzieje, że jest chociaż przystojny.. 
-Proszę się odświeżyć. Kolacja zostanie podana za pół godziny w jadalni. Dodatkowo chciałbym zaznaczyć- tu zwrócił się do mnie i Artura- że zaczyna Wam się jutro szkoła..
-Gdzie będziemy chodzić?- spytałam
-Do jednej z angielskich szkół...
-Czemu nie polskich?- przerwałam mu 
-Gdyż Wasz ojciec jest zdania, że w angielskich więcej się nauczycie, oraz podszkolicie język... 
-Głupie gadanie- mruknęłam i poszłam do swojego pokoju
Jutro będzie jeden z najtrudniejszych dni podczas całego pobytu w Londynie. Pójście do nowej szkoły po raz pierwszy i to 15 września nie było dobrym pomysłem.. Jednak po raz kolejny zostaliśmy pozbawieni własnego zdania.. 
Liczyłam, że jakoś damy rade... 
Ale jak zwykle miałam wątpliwości.. 
Co do ludzi i oczywiście otoczenia...
Jeszcze 12 godzin i wejdę do zupełnie nie znanego mi miejsca,
Z zupełnie nieznanymi mi ludźmi...

Dom w Londynie

Pokój Bereniki