środa, 3 września 2014

Rozdział 1

-Żartujesz sobie z nas?- warknęła Olga patrząc na mnie z zaskoczeniem
Powoli przeniosłam wzrok na Ankę i Sylwię. Wszystkie miały taki sam wyraz twarzy. Nie wiedziałam co powinnam powiedzieć. Jakie dobrać słowa? Nie chciałam ich opuszczać, a jednak musiałam. 
Spojrzałam na siedzących po drugiej stronie łóżka Damiana i Filipa. Ich miny były trudne do zweryfikowania. Odkąd przekazałam im wiadomość o moim wyjeździe do Londynu byli zupełnie nieobecni. 
-Nie mogę inaczej- prawie wyszeptałam 
-Nie?- zaśmiała się ironicznie Anka- chcesz to tak wszystko tutaj zostawić? Tak po prostu? 
-Będziemy się kontaktować- próbowałam ratować sytuację 
-Niby jak?- odezwał się nagle Damian- przez Skype? I myślisz, że to wystarczy? 
-Na razie będzie musiało- powiedziałam zrezygnowana
Przez krótką chwilę trwała zupełna cisza. Nikt się nie odzywał, a jednak każdy wiedział co kto chce powiedzieć. Zamknęłam oczy pragnąć by ten dzień już nie skończył...aby to był tylko zły sen..
-Wiesz co?-odezwała się Sylwia- rób sobie z swoim życiem co tam chcesz...Mam to w dupie, cześć.
Dziewczyna wstała i nie patrząc na nikogo otwarła drzwi do pokoju i wyszła. Już po chwili dało się słyszeć samochód wyjeżdżający spod posesji. Podniosłam wzrok na Ankę i Olgę szukając u nich jakiejkolwiek nadziei. Zamiast tego przyjaciółki wstały i skierowały się do wyjścia, za którym chwilę wcześniej zniknęła Sylwia. Zaraz za nimi wstali Damian z Filipem.
-Chociaż Wy zostańcie- wyszeptałam, kiedy byli już blisko drzwi
-Nie mamy po co- mruknął Filip
Z kącika oka popłynęła mi łza.. najpierw jedna.. potem druga, a potem następna i następna...

-Wszystko ok?- spytał Artur patrząc wprost na mnie
-Jasne- powiedziałam smętnie 
-Nie mieliśmy wyjścia
-Ale oni tego nie rozumieją- powiedziałam wpatrując się uporczywie w okno
-Może nie byli warci tego wszystkiego..- zasugerował 
-Byli..- powiedziałam chociaż nie byłam już tego tak pewna jak na początku
Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w słowa muzyki w słuchawkach. Nie działała tak jakbym tego chciała...  Wszystko się spieprzyło tydzień temu, kiedy powiedziałam przyjaciołom o moim wyjeździe z rodziną do Londynu. Nie chciałam zmieniać miejsca zamieszkania, ale musiałam. Mama stwierdziła, że w jej obowiązku leży ponowne złączenie naszej rodziny. Tylko czy to można jeszcze nazwać rodziną? Ojciec wyjechał kilka lat temu do Londynu, od tego czasu widziałam go może z pięć razy. Żyjemy w dostatku, ale czy to jest ważne? Nie wierzyłam, że to się wszystko uda, że ma to jakikolwiek sens...
Ojciec mógł mieć wszystko, a jednak nigdy nie zrobił nic, co mogłoby ponownie zespolić naszą rodzinę. Oboje z Arturem wiedzieliśmy, że to wszystko nie ma najmniejszego sensu...
Pozostało pół godziny do lądowania. Wraz z wyjściem na płytę lotniska miało się rozpocząć nasze nowe życie w zupełnie innym kraju. Nie chciałam tego.. nie znosiłam takich zmian i to jeszcze w momencie, kiedy wszystko w Polsce zaczęło się układać..
15 minut...
10...
Coraz gorzej się czułam. Nie byłam gotowa na spotkanie z ojcem.. Co więcej nie było pewności, że go w ogóle zobaczę przez najbliższy tydzień. W końcu praca zawsze była dla niego najważniejsza..
Samolot zaczął podchodzić do lądowania.. Wszystko zaczęło dziać się tak szybko, wyjście, odebranie bagażów, poszukiwanie wzrokiem ojca... Nie było go. 
Zobaczyłam jak mama rozmawia z jakimś młodym mężczyzną. Wiedziałam, że tego kogoś wysłał ojciec, aby nas odebrał i zawiózł do naszego nowego ,,domu". Artur położył dłoń na moim ramieniu. Wiedziałam że zaistniała sytuacja także niewiele go zaskoczyła. Niektóre rzeczy są w życiu do przewidzenia.. 

Pół godziny później wjechaliśmy na podjazd domu, gdzie teraz mieliśmy mieszkać. 
-O kurwa- to było jedyne co byłam w stanie powiedzieć na widok tego zobaczyłam- to nasze?
-Tak- uśmiechnęła się mama- cały dom dla nas
-Nieźle- skomentował Artur
-Cieszycie się już z naszej przeprowadzki?- spytała wesoło
-Nie- odpowiedzieliśmy zgodnie z prawdą
Nawet ten piękny i nowoczesny dom nie był w stanie zmienić naszego aktualnego nastawienia do Londynu. 
Weszliśmy do środka a jakiś mężczyzna pomógł wnieść nam bagaże. 
-Co teraz?- spytałam rozglądając się z zaciekawieniem
-Teraz pokażę Wam dom- powiedział ten sam mężczyzna, który pomógł nam z bagażami
-A co z ojcem?- spytał Artur
-Niestety dziś nie będzie się w stanie z Wami spotkać, ale jutro uczyni to z samego rana..
-Jasne- mruknęłam z niedowierzaniem 
Mężczyzna pokazał nam wszystkie pomieszczenia w domu oprócz gabinetu ojca, do którego wstępu nie miał. Byłam pod wrażeniem wystroju, ale starałam się tego po sobie nie pokazywać. Okazało się także, że mamy także kucharkę i sprzątaczkę, oraz chłopaka od basenu. Miałam nadzieje, że jest chociaż przystojny.. 
-Proszę się odświeżyć. Kolacja zostanie podana za pół godziny w jadalni. Dodatkowo chciałbym zaznaczyć- tu zwrócił się do mnie i Artura- że zaczyna Wam się jutro szkoła..
-Gdzie będziemy chodzić?- spytałam
-Do jednej z angielskich szkół...
-Czemu nie polskich?- przerwałam mu 
-Gdyż Wasz ojciec jest zdania, że w angielskich więcej się nauczycie, oraz podszkolicie język... 
-Głupie gadanie- mruknęłam i poszłam do swojego pokoju
Jutro będzie jeden z najtrudniejszych dni podczas całego pobytu w Londynie. Pójście do nowej szkoły po raz pierwszy i to 15 września nie było dobrym pomysłem.. Jednak po raz kolejny zostaliśmy pozbawieni własnego zdania.. 
Liczyłam, że jakoś damy rade... 
Ale jak zwykle miałam wątpliwości.. 
Co do ludzi i oczywiście otoczenia...
Jeszcze 12 godzin i wejdę do zupełnie nie znanego mi miejsca,
Z zupełnie nieznanymi mi ludźmi...

Dom w Londynie

Pokój Bereniki


3 komentarze:

  1. super super pisz dalej

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku, czytałam Twoje dwa poprzednie blogi, oba były cudowne, :) cieszę się, że wciąż piszesz, już nie mogę się doczekać co będzie dalej :)
    zapraszam tez do mnie : http://dreams--faded.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawy początek. <3 Ciekawa jestem jak rozwinie się akcja. *-*

    OdpowiedzUsuń