piątek, 21 listopada 2014

Rozdział 5

 Zastanawiam się czy nie przenieść opowiadania na Wattpada.. 
Co Wy na to?

_________________________________________________________________


Są takie momenty w życiu, w których nie wiemy jak postąpić. Z jednej strony chcielibyśmy zamknąć już jakiś rozdział, ale z kolei coś nam to uniemożliwia. Sentyment zawsze był moją największą zmorą. Wczorajszy sms od Olgi sprawił, że jeszcze bardziej nie wiedziałam co powinnam o tym wszystkim myśleć. Odezwała się- to raczej dobry znak. Jednak każda z nas wiedziała, że pewnie już nie będzie tak jak kiedyś. Za dużo się zmieniło przez te dwa tygodnie.
Czternaście dni, to nie była jakaś powalająca liczba. Pomimo tego czułam jakiś dystans. Nie byłam tylko pewna czy był to smutek z powodu nieobecności przez ten czas przyjaciół w moim życiu, czy raczej oddaliliśmy się od siebie. Miałam nadzieję, że dziś podczas rozmowy z Olgą wyjaśnimy sobie wszystko i będzie tak jak dawniej, albo chociaż podobne.
Do rozmowy zostało jeszcze wiele czasu, więc miałam chwilę dla siebie. Zdenerwowanie sprawiało, że nie potrafiłam znaleźć dla siebie miejsca w tym wielkim domu. Musiałam  zrobić coś, co sprawi, że chociaż przez chwilę zapomnę. W końcu zrezygnowana usiadłam przy kuchennym stole.
-Bądź gotowa na osiemnastą- powiedziała mama patrząc na mnie badawczo
-Czemu?- spytałam
-Będzie dziś na kolacji ważny klient Waszego ojca..
-Po co klient jak ojca nie ma w domu?- spytałam chowając twarz w dłoniach
-Nie mówiłam Ci? Dziś przyjedzie na kolację- obwieściła radośnie mama
Zaśmiałam się krótko i szybkim tempem podążyłam do swojego pokoju. Mieszkałam tutaj już z mamą i bratem dwa tygodnie, a o to po raz pierwszy z Arturem mieliśmy zobaczyć ojca i to tylko dlatego, że chce pokazać jaką ma idealną rodzinkę?
Naprawdę myślał, że mu się to uda?
Czułam się oszukana. Po raz kolejny pokazuje jak nisko w swojej hierarchii wartości ma rodzinę. Nie jesteśmy dla niego niczym. Ceni nas tylko wtedy, kiedy potrzebuje. Dzisiejszy dzień miał być tego najlepszym przykładem.
Do rozmowy z Olgą pozostało zaledwie pięć minut. Nie miałam nastroju na tę rozmowę. Informacja o przybyciu naszego ojca, a raczej jej cel zniszczył cały mój dzisiejszy entuzjazm.
Wzięłam głęboki oddech. Nie czułam podekscytowania tym, że mogę odzyskać przyjaciół. Nie czułam nic.
-Słyszysz mnie?- pierwsze słowa Olgi w pierwszej chwili wywołały na mojej twarzy uśmiech
-Tak- powiedziałam- i też widzę
-O- ucieszyła się- to dobrze, że w końcu działa..
-Co u Ciebie?- spytałam, gdyż nie wiedziałam jak inaczej zacząć rozmowę
-U mnie? W sumie nic. Życie toczy się tak jak zawsze.. tylko, że bez Ciebie..
-Posłuchaj...- zaczęłam
-Nie- przerwała mi- chciałam Cię przeprosić za moje zachowanie. Wiem, że Tobie też jest ciężko.. zachowaliśmy się bardzo egoistycznie w stosunku do Ciebie...
-Chciałabym wrócić- wyznałam
-Aż tak Ci tam źle?- spytała z zatroskaniem
Opowiedziałam przyjaciółce pokrótce jak wyglądała moja sytuacja z ojcem. Miałam wrażenie, że zrozumiała, iż wcale nie było mi tutaj tak dobrze jak mogliby myśleć.
-Masz jakiś znajomych?- spytała
-Poznałam kilka osób, ale to właściwie tacy przypadkowi znajomi- powiedziałam omijając zupełnie temat mojej ostatniej imprezy.
-Cholera.. to kiepsko- mruknęła
Rozmowa z przyjaciółką wiele mi dała, ale wciąż nie wiedziałam jak powinnam postąpić i jak się zachowywać w stosunku do ojca. Dla niego najważniejsza była kariera i pieniądze. Zdawałam sobie sprawę, że moje zachowanie nie jest egoistyczne. Posiadało konkretne uzasadnienie.
Miałam nadzieję, że porozmawiamy dłużej, ale mama zaczęła wołać, że mam zacząć się przygotowywać. Miałam jeszcze dużo czasu, no ale cóż..
Zakończyłam rozmowę z Olgą, jednocześnie umawiając się na kolejną, po czym wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę szafy. Ciekawe co miałabym dziś niby ubrać..?
Nadal nie miałam nastroju, by iść na to spotkanie. Co mogłam zyskać? Spotkanie z ojcem? Nie miało znaczenia. Już dawno przestało mi zależeć.
Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Przetrwam to. Jeszcze nie wiedziałam jak tego dokonam, ale to było moje postanowienie, które miałam zamiar zrealizować.
Zdecydowałam się na sukienkę. Miałam nadzieje, że spotkanie przebiegnie nadzwyczaj szybko.
Liczyłam, że nie żądam zbyt wiele.
Równo dwadzieścia minut później zeszłam do salonu. Już na schodach słyszałam gwar dochodzący z tej strony domu,
-Wreszcie się pojawiłaś- powiedziała mama patrząc na mnie z uśmiechem.
Spojrzałam na ludzi siedzących przy stole. Mama, tata, który raczył mnie obrzucić ledwie dostrzegalnym spojrzeniem, Artur, oraz trzy osoby, które odwracały się w moją stronę jedna po drugiej. Przy tej ostatniej poczułam nie miły skurcz w żołądku.
Kurwa- pierwsze słowo, które przyszło mi na myśl. Na szczęście nie wypowiedziałam go na głos.
-Może się przywitasz?- spytała wesoło mama, ale ja wiedziałam, że to nie była tylko propozycja.
-Jasne- powiedziałam cicho
Najpierw podeszłam do kobiety, która jak na kręgi, w których się obracała wydawała się mi najmilsza.
-Witaj- przywitała się, całując mnie w oba policzki
Dużo wolniejszym tempem skierowałam się do jej męża. Wyglądał przyjaźnie, jednak zdawałam sobie sprawę, że mogą to być zaledwie pozory. Z tego co wiedziałam chciał podpisać umowę z moim ojcem. Możliwe, że myślał, że jesteśmy szczęśliwą rodzinką i musi być dla każdego nadzwyczaj miły.
Ostatni w kolejce był wysoki brunet. Widząc jego zadowoloną minę na mój widok miałam ochotę wziąć jeden z licznych półmisków i rozwalić mu ją na głowie.
-Cześć- podniósł się- jestem Matt
-Świetnie- mruknęłam widząc ukradkiem złowrogie spojrzenie taty.
-Ślicznie wyglądasz- zagadnęła mama Matt'a
-Dziękuję - odparłam grzecznie i usiadłam do stołu
Ta kolacja nie była dobrym pomysłem.
Przez cały czas czułam na sobie wzrok Matt'a. Przynajmniej wiedziałam już jak się nazywa. Ostatnio widziałam go trochę ponad tydzień temu, kiedy obudziłam się z nim w łóżku, a teraz się okazuje, że jest synem potencjalnego klienta mego ojca. Postanowiłam nie mieć z nim najmniejszego kontaktu.
-Matt jest tutaj nowy- odezwała się moja mama- nie zna nikogo w Londynie i pomyślałam, że może Wy moglibyście mu pokazać miasto?
Spojrzeliśmy na siebie z bratem. My? Chyba sobie kpi...
-Mamo- odezwałam się powoli ważąc słowa- my tutaj mieszkamy zaledwie dwa tygodnie. Sami nie znamy ani miasta, ani ludzi..
-Ale jednak już coś znacie- powiedziała z uśmiechem, który stanowczo zabraniał sprzeciwu
-Będą mieli jeszcze mnóstwo czasu na poznanie się nawzajem- wtrąciła się mama Matt'a- syn przecież zaczyna naukę w tej samej szkole..
Te słowa sprawiły, że moja ręka zastygła z kieliszkiem wina w połowie drogi do moich ust. Będzie chodził ze mną do szkoły? Może jeszcze do klasy?
To była zdecydowanie najgorsza wiadomość tego dnia. Ciekawe było to, że dla Matt'a było to coś jak wygranie na loterii.
-Przepraszam, ale źle się czuję- powiedziałam wstając- pójdę się położyć
-Odprowadzę Cię- powiedział szybko Artur
Kiedy dotarliśmy do mojego pokoju, Artur usiadł na moim łóżku i zaczął wpatrywać się we mnie intensywnie.
-Znasz go?- spytał
Opowiedziałam mu pokrótce całą historię.
-Chujowo- podsumował- jeżeli jest cwany to może Cię szantażować
-Wiem- powiedziałam opadając na łóżko- własnie tego się obawiam.


sobota, 8 listopada 2014

Rozdział 4

Wiedziałam, że kolejny kieliszek nie jest zbyt dobrym pomysłem, ale co zrobić? Ta noc miała być wyjątkowa. Nie chciałam, żeby coś mnie ominęło, nawet jeśli to jest tylko zwykła kolejka. Tym razem zakręciło mi się w głowie jeszcze bardziej niż kieliszek wódki wcześniej. Wszyscy Anglicy odpadli już przy poprzedniej butelce. Warto dodać, że tutejszy alkohol z początku nie robił na mnie większego wrażenia. Wydawało mi się, że zwykłe piwo, które piłam w Polsce miało większa zawartość procentową niż tutaj. Wszystko było świetnie do czasu, gdy nie zaczęłam pić z trzema stolikami jednocześnie. Kto by pomyślał, że po alkoholu znajomych można mieć wszędzie i właściwie to niezliczoną ilość?
Nadia trzymała się jeszcze gorzej ode mnie, chociaż wypiła zdecydowanie mniej. Nie miałam pojęcia gdzie podziali się chłopacy, ale teraz nie wiele mnie to obchodziło. Liczyła się tylko zabawa. Pomimo sporego upojenia alkoholowego, zawrotów głowy i lekkich mdłości, nadal starałam się trzymać pion. Wiedziałam, że jakby ktoś mnie teraz nagrał i puścił film, kiedy będę trzeźwa to okaże się, że nie wychodziło mi to w najmniejszym stopniu.
-Chyba nie powinnaś już pić- powiedział ktoś obok mnie
Moją pierwszą reakcją był śmiech. Odwróciłam się w kierunku chłopaka, który wypowiedział te słowa. Mimo, że ledwo się trzymałam to musiałam przyznać, że był przystojny,
-Niby dlaczego?- spytałam przysuwając się bliżej chłopaka- możesz powinieneś napić się ze mną?
-Ledwo stoisz.. Twoi znajomi już dawno odpadli..
-Obserwujesz mnie?- spytałam stojąc już naprawdę blisko
-Przestań- powiedział odpychając mnie delikatnie, co i tak spowodowało, że się zatoczyłam i prawie upadłam gdyby mnie w ostatniej chwili nie przytrzymał.
-Jaki jesteś silny- mruknęłam
-Odwiozę Cię- bardziej powiedział niż zapytał
-Do Ciebie?-spytałam uśmiechając się
-Do Ciebie,,, powinnaś się położyć..
-Zabawa dopiero się zaczyna- zaśmiałam się i chciałam odejść ale nieznajomy wciąż mnie trzymał
-Jest piąta rano.. chodź ze mną...


15:30
Pomimo ogromnego bólu głowy otworzyłam oczy i z wielkim trudem podniosłam delikatnie głowę.
-Wreszcie się obudziłaś powiedział ktoś nade mną
-Kim jesteś?- zdołałam spytać, ale nie czekając na odpowiedz wybiegłam z łóżka w kierunku łazienki. Nie wiem ile tam spędziłam czasu, ale miałam wrażenie, że całą wieczność. Ogromny ból głowy przeszkadzał mi w jakimkolwiek myśleniu. Musiałam wrócić do pokoju i spytać tego chłopaka jeszcze raz kim jest.. miałam wrażenie, że już go kiedyś widziałam, ale gdzie i kiedy? Zdołałam dojść zaledwie do drzwi łazienki, po czym mimowolnie wróciłam z powrotem do punktu wyjścia. Miałam wrażenie, że zaraz zwrócę nie tylko wczorajszy alkohol, ale także i sam żołądek...
Po jakimś czasie dotarłam do pokoju. Odwracałam wzrok widząc jakiekolwiek lustra. Nie byłam w stanie spojrzeć na siebie. Wiem, że poprzedniego wieczora mocno przesadziłam. Wiedziałam, że ten dzień będzie okropny, a jeszcze czekała mnie przeprawa z zupełnie obcym chłopakiem w moim pokoju. Miałam nadzieje, że nie poszłam z nim do łóżka... Nie pamiętałam nawet żebym w ogóle go poznawała...
-Kim jesteś?- spytałam stając na przeciwko chłopaka
-Na prawdę nic nie pamiętasz?- spytał lekko się uśmiechając
-Czy my...?- zaczęłam licząc, że zrozumie o co chcę zapytać
-Co takiego?- spytał, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Dobrze wiedział o co chodzi, ale chciał żebym wypowiedziała te słowa.
-Spaliśmy ze sobą?- wykrztusiłam
-Owszem- przyznał
Poczułam jak robi mi się słabo. Nieznajomy widząc co się święci poprowadził mnie do łóżka, na którym automatycznie się położyłam.
-Tak na Ciebie działam?- spytał zalotnie poruszając brwiami.
Nie odpowiedziałam.
Poszłam do łóżka z zupełnie obcym chłopakiem i nic z tego nie pamiętam..
Te słowa dźwięczały się w mojej głowie jak echo.
Byłam pijana...
Ale z drugiej strony nie usprawiedliwia mnie to !
Wewnątrz siebie toczyłam rozmowy. Nic nie usprawiedliwiało tego co zrobiłam. Wiedziałam, że nie powinnam, Nie chciałam być pierwszą lepszą.
-Widzę, że nie chciałabyś ze mną uprawiać seksu- powiedział przerywając ciszę
-Co chcesz powiedzieć przez ,,nie chciałabyś" ?
-Spaliśmy ze sobą, ale tylko dlatego, że mnie nie chciałaś wypuścić z pokoju... Spaliśmy... nie było seksu.. a szkoda- podsumował
Zaczęłam powoli przetwarzać całą informacje. Kamień spadł mi z serca.
-A jak się tutaj znalazłeś?- spytałam
-Byłaś już w złym stanie i przywiozłem Cię do domu- wyjaśnił
-Aha- powiedziałam z lekkim zaskoczeniem
-Tylko tyle?- zaśmiał się
-Strasznie mi nie dobrze..- mruknęłam czując, że zaraz ponowię swoją wędrówkę do toalety
-Źle wyglądasz- powiedział ciepło, kładąc się obok mnie na łóżku
-Nie pomagasz...- westchnęłam- na prawdę nic między nami nie zaszło?
-Tylko się całowaliśmy- powiedział
-Czemu przyjechałeś samochodem do klubu?- zadałam pytanie, które od jakiegoś czasu chodziło mi po głowie
-Nadal nie spytałaś nawet jak mam na imię- zaśmiał się patrząc mi prosto w oczy
-Nie żyje- mruknęłam- zaraz mi rozsadzi głowę, nie myślę..
Chłopak zaśmiał się, jednocześnie nie spuszczając ze mnie wzroku.
-Całowaliśmy się?- spytałam zaskoczona, bo dopiero uświadomiłam sobie co powiedział nieznajomy. Trzeba było przyznać, że wszelkie informacje dochodziły do mnie w zwolnionym tempie.
-I to nie raz..
Czułam ogromny wstyd, którego nie dało się zagłuszyć bólem głowy.
-To jak masz na imię?- spytałam
-Myślę, że lepiej będzie jak sama do tego dojdziesz- stwierdził podnosząc się z łóżka
Zaraz.. czy on przed chwilą nie miał pretensji, że go o to nie spytałam?
Nic już z tego nie rozumiałam..
-Gdzie idziesz?- spytałam patrząc jak chłopak ubiera kurtkę
-Wracam do domu. Jakbyś chciała jeszcze o coś spytać to mój numer masz zapisany- powiedział po czym wyszedł
Miałam nadzieję, że mama go nie zobaczy jak będzie wychodził..
Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć.
Chciałam zapomnieć.

Tydzień później
Ten weekend spędziłam na spokojnie- w domu. Od przyjaciół nadal nie miałam najmniejszych wiadomości, ale zaczęłam się powoli zastanawiać czy nadal mogę ich tak nazywać.
Numer do nieznajomego wykasowałam jeszcze tego samego dnia. Musiałabym mieć strasznego pecha, aby go ponownie gdzieś spotkać.
A tata? Raz przyjechał do domu się ,,przywitać". Wyglądało to mniej więcej tak, że wszedł do domu, powiedział ogólne ,,cześć" po czym zamknął się w biurze, w którym siedział około godzinę i wyszedł z domu. Nasza ,,rodzina" już dawno przestała istnieć.
Szkoła każdego dnia wyglądała ciekawiej. Zaprzyjaźniłyśmy się z Nadią i miałyśmy wiele wspólnych zainteresowań. Nie zależało mi na zbytnich kontaktach z innymi ludźmi, gdyż wciąż wierzyłam, że wrócę do domu. Prawdziwego domu. Może było to zachowanie typowo egoistyczne, ale nie miałam wyrzutów sumienia, Sama chciałam decydować o swoim życiu i o tym, w jakim kraju będę mieszkać. Nie byłam jakąś typową patriotką. Nie znałam na pamięć całej historii Polski, a wiele dat dotyczących świąt państwowych znałam tylko dlatego, że były to dni wolne od szkoły. Pomimo tego chciałam tam wrócić. Żyło mi się tam lepiej.
Mama twierdziła, że nie daję szansy tutejszym ludziom.
Prawda była taka, że nie chciałam im jej dać.
Był sobotni wieczór. Artur wyszedł gdzieś z Błażejem. Nadia była chora. Mama wyszła na jakieś spotkanie, ojca nie było w domu (zresztą to nie była żadna nowość), a tutejsza służba (niestety tak to trzeba było nazwać) skończyła na dziś swoją pracę. Byłam sama w domu i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Nie miałam do kogo napisać, z kim porozmawiać..
Wtedy wydarzyło się coś zupełnie nie oczekiwanego..


_____________________________________________________________________________

No więc z 1 rzeczą się uporałam, bo zdałam prawko, ale oblałam wejściówkę i jak nie zdam następnej to mogę mieć mały kłopot.
Problem polega na tym, że czasem jak wychodzę z domu o 6 rano, tak wracam o 22 i nie mam kiedy pisać.
Rozumiem jednak, że rozdziały muszą się pojawiać częściej, aby blog miał jakiś sens.
Dlatego utworzę za chwile dodatkową stronę, na której będę Was informować, kiedy powinien się pojawić następny rozdział i będę starała się trzymać terminów..