wtorek, 16 września 2014

Rozdział 2

Wiele razy przeżywałam to od nowa...
Przez całą noc to samo...
Za każdym razem z tym samym skutkiem.
Kiedy się obudziłam nie miałam pojęcia co jest prawdą, a co złudzeniem.
Rozejrzałam się po pokoju. Był podobny do tego, który miałam w Polsce. W jasnym świetle dnia zwróciłam uwagę na kilka detali, których nie spostrzegłam, kiedy weszłam tu po raz pierwszy.
Wiedziałam, że muszę się pośpieszyć, bo inaczej mogę nie zdążyć do szkoły. Spóźnienie pierwszego dnia nie świadczyło o niczym dobrym...  W momencie przez głowę przeszła mi pewna myśl. Jakie to w sumie miało znaczenie? Przecież i tak mnie tu nikt nie zna!
Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, ale wciąż nie miałam żadnych wiadomości od przyjaciół. Wczoraj po wylądowaniu napisałam do każdego z nich sms, ale ewidentnie nie chcieli mieć ze mną kontaktu. Miałam nadzieję, że w najbliższych dniach się to zmieni, bo miałabym przynajmniej z kim ponarzekać na to wszystko. Ubrałam się (LINK) i zrobiłam stosowny makijaż. Po pół godzinie do drzwi pokoju rozległo się ciche pukanie.
-Proszę- krzyknęłam w stronę drzwi
Jednak pukanie rozległo się po raz kolejny. Zawołałam to samo tylko w języku angielskim i wtedy klamka drgnęła a drzwi lekko się uchyliły. W progu stanął mężczyzna od bagaży.
-Czy jest już panienka gotowa?- spytał
Spojrzałam na niego zaskoczona. ,,Panienka"? Najwyraźniej wielu rzeczach jeszcze nie wiedziałam..
-Nie- powiedziałam wracając do spinania włosów
-Nie może się panienka spóźnić- zaczął niepewnie
-Nic się nie stanie- powiedziałam- jak będę gotowa to zejdę
Mężczyzna, którego imienia nie miałam jeszcze okazji poznać wyszedł zostawiając mnie ponownie samą w pokoju. Postanowiłam nie przejmować się tym wszystkim. To było jedyne możliwe wyjście.

08:15
Zeszłam wolnym krokiem do kuchni i ku mojemu niezmiernemu zaskoczeniu zastałam w środku brata.
-A ty nie w drodze do szkoły?- spytałam
-Jak widać nie tylko ty się nie śpieszysz
-Nie warto- zaśmiałam się i zajęłam miejsce obok
Zjedliśmy śniadanie i powoli staliśmy od stołu. Kiedy chciałam wziąć swój talerz, by odnieść go do kuchni w momencie zjawiła się przy mnie jakaś kobieta i wzięła mi go z ręki jednocześnie sprzątając ze stołu.
-Aha- mruknęłam przyglądając się zaistniałej sytuacji
-Chyba musimy się przyzwyczaić do tego- zaśmiał się Artur- w sumie nie mam nic przeciwko..
Wyszliśmy na zewnątrz, gdzie czekał już na nas zdenerwowany kierowca. Mężczyzna chodził tam i z powrotem, a kiedy nas spostrzegł ewidentnie zacisnął zęby i wszedł do samochodu.
-Ktoś tu ma zły humor- zaśmiałam się
Droga do szkoły trwała nie więcej jak piętnaście minut. W trakcie jazdy wraz z bratem ustawiliśmy plan działania. Miałam nadzieję, że się sprawdzi. W innym wypadku nie mieliśmy szans na przetrwanie w nowym miejscu.
Kiedy dojechaliśmy była akurat przerwa, jak się domyślam pomiędzy pierwszą, a drugą lekcją. Idealny czas na wejście. Wolnym krokiem opuściliśmy czarne BMW i stanęliśmy przed wejściem. Powoli ruszyliśmy w stronę szkoły wzbudzając tym zainteresowanie wśród uczniów. Żadne z nas nie patrzyło na mijanych ludzi. Nie znaliśmy ich i nie mogliśmy działać zbyt pochopnie.
Naszym pierwszym miejscem docelowym stał się sekretariat. To właśnie tam mieliśmy odebrać nasze plany lekcji i podpisać jakieś papiery. Zajęło nam to z pół godziny, co oznaczało że jest już dwadzieścia minut lekcji. Idealnie.
Ruszyłam w kierunku swojej nowej klasy. Artur miał aktualnie lekcje na innym piętrze, a ja czułam się coraz bardziej zdenerwowana. A co jeśli nasz plan nie wypali? Czy tata zgodzi się przenieść nas do innej szkoły? Czy długo zostaniemy w Londynie? Kiedy wrócimy do Polski?
Te pytania wciąż pojawiały się w mojej głowie.
Stanęłam przed drzwiami i wzięłam głęboki oddech. Teraz, albo nigdy.
Powoli nacisnęłam dłonią klamkę i zdecydowanie, z obojętną miną weszłam do środka.
-Dzień dobry- powiedziałam
-O nowa uczennica- uśmiechnęła się promiennie nauczycielka, która jak mnie uprzednio poinformowano jest moją wychowawczynią- poczekaj chwilę
Mówiąc to spojrzała do dziennika, a ja stałam na samym środku sali zupełnie ignorując wszystkich wokół.
-Berenika, tak?
-Owszem- powiedziałam
-Mamy właśnie godzinę wychowawczą wiec mamy trochę czasu. To jest Twoja nowa klasa.. może opowiesz nam coś o sobie?- zaproponowała
Spojrzałam z niedowierzaniem na siedzącą przede mną kobietę.
-Jestem Berenika, przeprowadziłam się wczoraj do Londynu i mam nadzieję, że wkrótce go opuszczę- powiedziałam- mogę już usiąść?
Zaskoczona nauczycielka pozwoliła mi zająć swoje miejsce skinieniem głowy. Byłam szczęśliwa, że znalazłam je z samego tyłu klasy. Czułam na sobie spojrzenia innych uczniów, ale nie odwzajemniałam ich. Postanowiłam iść swoja własną drogą.
-Berenika- ponownie usłyszałam swoje imię- słyszałam, że jesteś Polką..
W tej chwili w klasie rozległo się pewne poruszenie. Nie wiedziałam cy to dobry czy zły znak, ale stawiałam raczej na to drugie.
-To prawda- mruknęłam licząc, że ten temat już się skończył, ale myliłam się
-To jesteś już drugą Polką w tej klasie- powiedziała wesoło wychowawczyni
Podniosłam z zainteresowaniem wzrok na dziewczynę, którą pokazywała mi kobieta. Patrzyła wprost na mnie uśmiechając się zdawkowo. Trzeba było przyznać, że była ładna.
Skinęłam lekko głową w stronę dziewczyny.
-Chujowa szkoła- odezwała się dziewczyna po polsku
-Widzę właśnie- zaśmiałam się- długo tu jesteś?
-Od roku i moje nastawienie się nie zmieniło.. Twoje też się nie zmieni...
-Nadia- zwróciła się do niej nauczycielka- jeżeli prowadzimy rozmowy na lekcjach to tylko w języku angielskim- tu spojrzała na mnie znacząco
Kobieta nie wiedziała czego dotyczyła na krótka wymiana zdań co powodowało, że traciła grunt pod nogami.
Po dziesięciu minutach rozmowy o jakiejś wycieczce pomiędzy wychowawczynią, a jej uczniami, w końcu zadzwonił zbawienny dzwonek. Wyszłam z klasy i rozglądnęłam się bez zainteresowania. Co ja tu będę robić?
-Oprowadzić Cię?- spytała jakaś dziewczyna podchodząc do mnie
-Nie- mruknęłam i odeszłam od niej. Zrobiłam kilka kroków, po czym dołączyła do mnie Nadia.
-Chodź pokaże Ci coś..
Bez słowa podążyłam za dziewczyną. Szłyśmy przez rożne korytarze. Trzeba było przyznać, że ta szkoła była ogromna. Byłam ciekawa przez jaki czas będę mylić sale lekcyjne i wiodące do nich drogi.
-Jesteśmy- powiedziała otwierając jakieś drzwi.
W środku było pełno dymu z papierosów. Dopiero po jakimś czasie dostrzegłam kilka postaci w tle.
-To jest Błażej- przedstawiła mi pierwszego chłopaka z lewej. Był Polakiem. Dwóch następnych było anglikami, a kolejny był moim bratem.
Spojrzałam na Nadię, ale ona nie odrywała wzroku od Artura. Nie dziwiłam się. Miał wszystko to, czego pragną kobiety i z wyglądu i z charakteru.
Jak się okazało, zarówno Nadii jak i Błażejowi także nie podobała się ta szkoła. Oboje woleli by być w polskiej. Błażej jest wieku Artura i chodzą razem do klasy. Dodatkowo jest najdłużej z nas wszystkich tutaj, bo całe dwa lata.
-Chce do domu- mruknęłam
-Nie tylko ty..- zaśmiała się Nadia
-Musi być jakiś sposób, żeby życie tutaj było ciekawsze..- zaczęłam
-Masz racje- przyznał mi Błażej- jest jeden, ale trzeba go wypracować..
-Jaki?- spytałam
-Sami go stosujecie- zaśmiała się Nadia- inaczej by Was tu nie było.. Zasada brzmi ,,Miej wyjebane,a  będzie Ci dane"
-Podoba mi się...- ocenił Artur

środa, 3 września 2014

Rozdział 1

-Żartujesz sobie z nas?- warknęła Olga patrząc na mnie z zaskoczeniem
Powoli przeniosłam wzrok na Ankę i Sylwię. Wszystkie miały taki sam wyraz twarzy. Nie wiedziałam co powinnam powiedzieć. Jakie dobrać słowa? Nie chciałam ich opuszczać, a jednak musiałam. 
Spojrzałam na siedzących po drugiej stronie łóżka Damiana i Filipa. Ich miny były trudne do zweryfikowania. Odkąd przekazałam im wiadomość o moim wyjeździe do Londynu byli zupełnie nieobecni. 
-Nie mogę inaczej- prawie wyszeptałam 
-Nie?- zaśmiała się ironicznie Anka- chcesz to tak wszystko tutaj zostawić? Tak po prostu? 
-Będziemy się kontaktować- próbowałam ratować sytuację 
-Niby jak?- odezwał się nagle Damian- przez Skype? I myślisz, że to wystarczy? 
-Na razie będzie musiało- powiedziałam zrezygnowana
Przez krótką chwilę trwała zupełna cisza. Nikt się nie odzywał, a jednak każdy wiedział co kto chce powiedzieć. Zamknęłam oczy pragnąć by ten dzień już nie skończył...aby to był tylko zły sen..
-Wiesz co?-odezwała się Sylwia- rób sobie z swoim życiem co tam chcesz...Mam to w dupie, cześć.
Dziewczyna wstała i nie patrząc na nikogo otwarła drzwi do pokoju i wyszła. Już po chwili dało się słyszeć samochód wyjeżdżający spod posesji. Podniosłam wzrok na Ankę i Olgę szukając u nich jakiejkolwiek nadziei. Zamiast tego przyjaciółki wstały i skierowały się do wyjścia, za którym chwilę wcześniej zniknęła Sylwia. Zaraz za nimi wstali Damian z Filipem.
-Chociaż Wy zostańcie- wyszeptałam, kiedy byli już blisko drzwi
-Nie mamy po co- mruknął Filip
Z kącika oka popłynęła mi łza.. najpierw jedna.. potem druga, a potem następna i następna...

-Wszystko ok?- spytał Artur patrząc wprost na mnie
-Jasne- powiedziałam smętnie 
-Nie mieliśmy wyjścia
-Ale oni tego nie rozumieją- powiedziałam wpatrując się uporczywie w okno
-Może nie byli warci tego wszystkiego..- zasugerował 
-Byli..- powiedziałam chociaż nie byłam już tego tak pewna jak na początku
Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w słowa muzyki w słuchawkach. Nie działała tak jakbym tego chciała...  Wszystko się spieprzyło tydzień temu, kiedy powiedziałam przyjaciołom o moim wyjeździe z rodziną do Londynu. Nie chciałam zmieniać miejsca zamieszkania, ale musiałam. Mama stwierdziła, że w jej obowiązku leży ponowne złączenie naszej rodziny. Tylko czy to można jeszcze nazwać rodziną? Ojciec wyjechał kilka lat temu do Londynu, od tego czasu widziałam go może z pięć razy. Żyjemy w dostatku, ale czy to jest ważne? Nie wierzyłam, że to się wszystko uda, że ma to jakikolwiek sens...
Ojciec mógł mieć wszystko, a jednak nigdy nie zrobił nic, co mogłoby ponownie zespolić naszą rodzinę. Oboje z Arturem wiedzieliśmy, że to wszystko nie ma najmniejszego sensu...
Pozostało pół godziny do lądowania. Wraz z wyjściem na płytę lotniska miało się rozpocząć nasze nowe życie w zupełnie innym kraju. Nie chciałam tego.. nie znosiłam takich zmian i to jeszcze w momencie, kiedy wszystko w Polsce zaczęło się układać..
15 minut...
10...
Coraz gorzej się czułam. Nie byłam gotowa na spotkanie z ojcem.. Co więcej nie było pewności, że go w ogóle zobaczę przez najbliższy tydzień. W końcu praca zawsze była dla niego najważniejsza..
Samolot zaczął podchodzić do lądowania.. Wszystko zaczęło dziać się tak szybko, wyjście, odebranie bagażów, poszukiwanie wzrokiem ojca... Nie było go. 
Zobaczyłam jak mama rozmawia z jakimś młodym mężczyzną. Wiedziałam, że tego kogoś wysłał ojciec, aby nas odebrał i zawiózł do naszego nowego ,,domu". Artur położył dłoń na moim ramieniu. Wiedziałam że zaistniała sytuacja także niewiele go zaskoczyła. Niektóre rzeczy są w życiu do przewidzenia.. 

Pół godziny później wjechaliśmy na podjazd domu, gdzie teraz mieliśmy mieszkać. 
-O kurwa- to było jedyne co byłam w stanie powiedzieć na widok tego zobaczyłam- to nasze?
-Tak- uśmiechnęła się mama- cały dom dla nas
-Nieźle- skomentował Artur
-Cieszycie się już z naszej przeprowadzki?- spytała wesoło
-Nie- odpowiedzieliśmy zgodnie z prawdą
Nawet ten piękny i nowoczesny dom nie był w stanie zmienić naszego aktualnego nastawienia do Londynu. 
Weszliśmy do środka a jakiś mężczyzna pomógł wnieść nam bagaże. 
-Co teraz?- spytałam rozglądając się z zaciekawieniem
-Teraz pokażę Wam dom- powiedział ten sam mężczyzna, który pomógł nam z bagażami
-A co z ojcem?- spytał Artur
-Niestety dziś nie będzie się w stanie z Wami spotkać, ale jutro uczyni to z samego rana..
-Jasne- mruknęłam z niedowierzaniem 
Mężczyzna pokazał nam wszystkie pomieszczenia w domu oprócz gabinetu ojca, do którego wstępu nie miał. Byłam pod wrażeniem wystroju, ale starałam się tego po sobie nie pokazywać. Okazało się także, że mamy także kucharkę i sprzątaczkę, oraz chłopaka od basenu. Miałam nadzieje, że jest chociaż przystojny.. 
-Proszę się odświeżyć. Kolacja zostanie podana za pół godziny w jadalni. Dodatkowo chciałbym zaznaczyć- tu zwrócił się do mnie i Artura- że zaczyna Wam się jutro szkoła..
-Gdzie będziemy chodzić?- spytałam
-Do jednej z angielskich szkół...
-Czemu nie polskich?- przerwałam mu 
-Gdyż Wasz ojciec jest zdania, że w angielskich więcej się nauczycie, oraz podszkolicie język... 
-Głupie gadanie- mruknęłam i poszłam do swojego pokoju
Jutro będzie jeden z najtrudniejszych dni podczas całego pobytu w Londynie. Pójście do nowej szkoły po raz pierwszy i to 15 września nie było dobrym pomysłem.. Jednak po raz kolejny zostaliśmy pozbawieni własnego zdania.. 
Liczyłam, że jakoś damy rade... 
Ale jak zwykle miałam wątpliwości.. 
Co do ludzi i oczywiście otoczenia...
Jeszcze 12 godzin i wejdę do zupełnie nie znanego mi miejsca,
Z zupełnie nieznanymi mi ludźmi...

Dom w Londynie

Pokój Bereniki