niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział 7

Przez cały zeszły tydzień unikałam Matt'a jak się tylko dało. Nie chodziło o to, że bałam się konfrontacji z chłopakiem, ale czułam wewnętrzną potrzebę ograniczenia kontaktu.
Nadia wciąż była chora, ale na szczęście Artur i Błażej zaczynali o tej samej porze. Nie było to to samo co z przyjaciółką, z którą jednak chodziłam do klasy, ale w sumie zawsze coś. Przynajmniej nie nudziło mi się na przerwach i poznałam jeszcze więcej chłopaków z ich klasy.
Moje kontakty rozszerzyły się, przez co miałam jeszcze większe wrażenie, że poznając chłopaków z starszych klas- robię sobie jeszcze więcej wrogów w swojej własnej. Wydawało mi się, że dziewczynom z mojej klasy podoba się dosłownie każdy chłopak. Kiedy z jakimś rozmawiałam, od razu widziałam w odległości kilku metrów którąś z ,,znajomych" twarzy. Patrzyły na mnie wrogim wzrokiem jakbym co najmniej zabierała im go na zawsze. Oczywiście mogły do nich przecież same podejść i zagadać, a nie patrzyć na nich z odległości licząc, że wtedy cudownym sposobem oni dowiedzą się o ich istnieniu...Kilkakrotnie miałam zamiar coś powiedzieć, ale za każdym razem zdążyłam się opanować.
-Hej piękna- usłyszałam
Matt znów zaszedł do mnie od tyłu co nie dawało mi szansy na ucieczkę
-Znowu ty- mruknęłam ledwie na niego patrząc
-Mam wrażenie, że mnie nie lubisz- powiedział uśmiechając się
-Tylko wrażenie?- spytałam rozbawiona
-Kiedyś się do mnie przekonasz..- zaśmiał się- ale na razie mamy jeszcze mnóstwo czasu przed sobą.. Zajmę się teraz kimś kto zwraca na mnie uwagę
-Ave- powiedziałam zadowolona
-A Ciebie może zeżreć zazdrość Kotku- zakończył uśmiechając się szeroko i zawrócił na pięcie
-Niedoczekanie!- zawołałam za chłopakiem
Matt coraz bardziej mnie irytował. Co on sobie wyobrażał?
Pochodził z równie bogatej rodziny, ale dla odmiany miał oboje rodziców. Mało prawdopodobne by pomiędzy nimi źle się działo. Ludzie nie potrafią raczej aż tak dobrze grać kogoś innego jeżeli w grę wchodzi prawdziwe życie..
U nas na kolacji było od samego początku widać, że coś nie gra. Ojciec spojrzał na mnie i brata może zaledwie dwa razy. Nie obchodziliśmy go.
Dziś jednak miało się zdarzyć coś, na co czekałam już od tygodnia. Nie chodziło tu wcale o rozpoczęcie weekendu, ale o coś o wiele bardziej atrakcyjnego.
Zaraz po szkole miałam się udać na rozmowę kwalifikacyjną do pobliskiej kawiarni. Wiedziałam, że jeśli dostanę tam prace to będę spotykać wiele osób z szkoły, ale warto spróbować. W końcu potrzebuję pieniędzy, a to nie każdy akurat musi wiedzieć. Może będą to traktować jak coś w rodzaju ukrytej kamery,.. Przecież dobrze wiedzą, że mój ojciec ma tyle pieniędzy, że nie muszę robić dosłownie nic.
Tuż przed drzwiami wzięłam głęboki oddech. Musi się udać.. Musi.
Jak się okazało wraz ze mną zostało zaproszonych kilka innych dziewczyn. Każda z nas miała się zaprezentować jak najlepiej. Padały pytania o szkołę, dyspozycyjność i doświadczenie. Dowiedziałam się także, że dziś jeszcze zostanie podjęta decyzja odnośnie dwóch dziewczyn, które zostaną przyjęte na okres próbny. Miałyśmy się dowiedzieć tego dopiero na następny dzień. Jeżeli zadzwonią to się udało, a jeżeli nie- trzeba próbować dalej.
Wyszłam z kawiarni w dość dobrym nastroju. Dzień był piękny, a ja właśnie tego potrzebowałam. Pogody, która pozwoli mi o wszystkim zapomnieć.
Udałam się do domu, gdzie stanęłam jak wryta. Z salonu dobiegały głosy mamy i...taty?
Musiałam sprawdzić, bo nie wierzyłam własnym uszom. Mieszkamy tu już trzy tygodnie, a on pojawił się w domu już 2 raz !
Weszłam do pomieszczenia i mój wzrok spoczął na człowieku, który faktycznie był moim ojcem, a przynajmniej na papierze,
-Cześć- powiedziałam
-Cześć córeczko- odpowiedziała wesoło mama
Ojciec się nie odezwał.. W ogóle ledwo na mnie spojrzał.
Za co on nas tak nienawidził?
Nie mogłam tego już inaczej nazwać. Co zmieniło się w naszych relacjach, że zachowywał się tak jakbyśmy byli dla niego nikim..
Wyszłam z salonu i podążyłam w kierunku mojego pokoju. Cały dobry nastrój prysł w jednym momencie. Ostatnio był on jedną z nielicznych osób, które potrafiły zniszczyć mi humor dosłownie za każdym razem..
-Hej siostra- do pokoju wszedł Artur
-Puka się!- warknęłam
-Ojciec jest w domu- zupełnie zignorował mój postulat
-Wiem- westchnęłam bo już nie miałam na nic siły- ma nas w dupie, nic się nie zmieniło..

Sobota.. Dzień długo wyczekiwany przez każdego ucznia. Ja z kolei zamiast cieszyć się rzadko spotykaną tutaj pogodą, nie mogłam sobie znaleźć nigdzie miejsca. Liczyłam, że dziś zadzwoni mi telefon z wiadomością o dostaniu pracy.
Podobno nadzieja matką głupich..
No cóż..
Przynajmniej sobota upłynęła mi w wolnym tempie po raz pierwszy od bardzo dawna..

-Berenika wstawaj!- zawołał ktoś nade mną
-Odbiło Ci?- warknęłam zrzucając brata z łóżka przeklinając w duchu, że znowu zapomniałam zamknąć drzwi na klucz.
-Dziś niedziela- zaśmiał się masując najprawdopodobniej bolące po upadku udo
-I?- spytałam ziewając
-Ostatni dzień września..- powiedział jakby to wszystko wyjaśniało
-Co Ty kurwa ode mnie chcesz?- spytałam siadając na łóżku
-Urodziny babci- powiedział machając mi przed oczami
Patrzyłam na Artura jak na idiotę.
OK zapomniałam o jej urodzinach, ale po cholerę mnie budzi w środku nocy?
Przez zasłony nie przedzierał się, ani jeden promyk słońca, co oznaczało że nie będzie później niż piąta rano..
-I?
-Co Ty na to żebyśmy zrobili jej niespodziankę i wpadli na urodziny?- zaproponował
-Chcesz jechać dziś do Polski?- spytałam z niedowierzaniem
-A co w tym złego?- spytał
-Mama na to nie pójdzie- stwierdziłam ziewając po raz kolejny
-Nie musi z nami jechać...
Coś mi w tym wszystkim nie pasowało..
Babcia była ważną osobą w naszym życiu. Właściwie to najczęściej ona się nami zajmowała, kiedy byliśmy mali, ale nie sądziłam, żeby Arturowi, aż tak bardzo zależało na powrocie do Polski z jej powodu.
-Dobra.. a tak serio to o co chodzi?- spytałam już całkiem rozbudzona
-Właśnie pisałem z Darią.. myślę, że coś z tego może być..
-Jaką Darią?- spytałam nie bardzo mogąc skojarzyć właściwą osobę
-Z mojej dawnej klasy..
-Tą co Ci się tak zawsze podobała?
-Tak- roześmiał się
-Ale wiesz, że najpierw musimy znaleźć prezent i jak już dostaniemy się do babci, to nie wyjdziesz stamtąd?
-Mogłabyś iść sama..
-Nie ma mowy- zaprzeczyłam stanowczo- nie będę siedziała sama z ciotkami..
-Masz kuzynostwo..
-Wielkie dzięki- zaśmiałam się
Nasze kuzynostwo nie do końca należało do najbardziej pożądanej rodziny... W sumie tylko z nielicznymi mieliśmy jakiś kontakt..
-Więc w takim razie co?- spytał- chce się z nią spotkać...
Zastanowiłam się przez chwilę.
-Kup bilety- powiedziałam- idziemy za niedługo na zakupy po prezent.. Pojedziemy do babci i będziemy się dobrze bawić na jej urodzinach. Nie będziemy mieć w nocy samolotu, więc zostaniemy na noc i na rano będziemy mieli bilety... Ja niespodziewanie dostanę gorączki i zostajemy do niedzieli.. Może być?
-Jesteś najlepsza- powiedział przytulając mnie mocno
-Tylko nic nie jest za darmo- powiedziałam szybko- będę musiała tydzień jeść ten cholerny rosół i zamiast spotkać się ze znajomymi, leżeć w łóżku...
-Chyba, że wciągniemy babcię w spisek- zaśmiał się
Tygodniowe wakacje w roku szkolnym?
Czemu nie...


1 komentarz:

  1. WOW Tygodniowe wakacje w Polsce... nono
    Ciekawe co z tego wyjdzie.
    Czekam na następny roździał. :)

    OdpowiedzUsuń