sobota, 21 lutego 2015

Rozdział 8

Spojrzałam na zegarek. Do startu samolotu zostało zaledwie dziesięć minut. Byłam gotowa na kolejną przygodę życia. Babcia nie wiedziała, że do niej przylatujemy, ale byliśmy przekonani, że się ucieszy. Wraz z bratem mieliśmy z nią kontakt jak nikt inny. Mama sprzeciwiła się naszemu wyjazdowi do Polski, ale postanowiliśmy jej nie słuchać. Przez cały czas robiliśmy wszystko co tylko chciała i nie mieliśmy z tego nic. Oboje z bratem wiedzieliśmy, że uratowanie tej rodziny będzie trudne. Jeżeli mama się tego podjęła to niech próbuje. My postanowiliśmy się nie mieszać chociażby ze względu na zachowanie taty w stosunku do nas.
-Obudź się- usłyszałam i poczułam mocne szturchnięcie ze strony brata
-Co chcesz?- spytałam przeciągając się na ile to było możliwe
-Za niedługo będziemy lądować, zapnij pas- mruknął
-Już- zdziwiłam się i wykonałam polecenie brata
Po czterdziestu minutach opuszczaliśmy lotnisko w doskonałych nastrojach. Odebrać nas miał jeden z dawnych kolegów Artura i zawieźć prosto do babci. Miałam nadzieję, że prezent się jej spodoba. Kupiliśmy jedwabną apaszkę, perfumy i coś słodkiego. Miałam nadzieję, że ten tydzień będzie najlepszym jaki miałam do tej pory. Nie sądziłam, że od samego początku nasze plany ulegną, aż takiej zmianie.
-Gdzie on jest?- spytał już chyba po raz setny Artur próbując dodzwonić się do kolegi- miał tutaj być już godzinę temu!
Siedziałam na walizce przed głównym wejściem zastanawiając się o co w tym wszystkim chodzi. Przecież umawiali się z Arturem jeszcze zaraz przed odlotem, że chłopak będzie na nas czekał.
-Może są korki- zasugerowałam cicho
-Nie wiem- mruknął- zadzwonię do niego jeszcze raz
Tym razem próba połączenia uzyskała pożądany skutek a przynajmniej taki, że chłopak odebrał. Przypatrywałam się przez cały czas bratu. Sądząc po tym jaka była jego reakcja, nie miał zbyt dobrych wieści.
-I co?- spytałam po zakończonej rozmowie
-Myślał, że chodzi o jutro..
-Co robimy? Taksówka? Nie wyjdzie za tanio...
-Chyba nie mamy innego wyjścia..
Wsiedliśmy do pierwszej z brzegu taksówki i zapłaciliśmy za kurs. Pomimo, że kosztami dzieliliśmy się po pół to i tak wyszło dosyć drogo. Pocieszałam się tylko myślą, że nie mieliśmy innego wyjścia.
Podaliśmy adres dziadków i ruszyliśmy przed siebie. Miałam nadzieję, że od tej chwili wszystko będzie już idealne. Powiadomiłam przyjaciół, że przyjeżdżam, więc miałam nadzieję, że odnowimy nasze kontakty. Bardzo mi na nich zależało.
-Jesteśmy na miejscu- powiedział taksówkarz po niespełna trzydziestu minutach jazdy.
Spojrzałam przez okno na dom dziadków. Nic się nie zmieniło odkąd byłam tutaj po raz ostatni. Nie mogłam się doczekać ich reakcji. Wyobrażałam sobie, że zadzwonimy do drzwi i otworzy nam jedna z kuzynek. Wtedy po cichu się z nią przywitamy i pójdziemy prosto do babci, która będzie siedziała w salonie i oglądała jak zwykle o tej porze pogodę. Podejdziemy do niej i zaczniemy śpiewać ,,Sto lat!". To była moja wizja tego dnia. Wierzyłam w jej spełnienie.
Jednak i tym razem nie miało być po naszej myśli.
Wysiedliśmy z taksówki i skierowaliśmy się w stronę drzwi. Zanim jednak się do nich zbliżyliśmy, drzwi otwarły się gwałtownie i wyszła z nich Magda- nasza kuzynka.
-Hej- przywitałam się radośnie. Sądziłam, że w końcu coś idzie zgodnie z planem.
-Co tu robicie?- spytała dosyć ozięble
-Przyjechaliśmy na urodziny babci- powiedział Artur podchodząc
-No to się przeliczyliście, własnie wyjeżdżamy- mruknęła
-Jak to?- zdziwiłam się
-W-Y-J-E-Ż-DŻ-A-M-Y- przeliterowała
-Powiedz normalnie o co chodzi- warknęłam
-Zaraz zobaczysz- zaśmiała się ironicznie wyciągając z domu walizkę
-O co chodzi?- spytałam cicho Artura tak, jakby on miałby to wiedzieć
-Nie wiem czy chcemy wiedzieć- odpowiedział
Po chwili drzwi otworzyły się ponownie, a w nich ukazała się kolejno: ciocia, wujek, babcia i zamykający drzwi na klucz dziadek. Wszyscy z walizkami.
-Cześć Wam- uśmiechnęłam się w ich stronę, gdyż nie wiedziałam jak powinnam się zachować w takiej sytuacji
Wszyscy stanęli na nasz widok jakby dopiero teraz nas zobaczyli.
-Witajcie- babcia uściskała mnie i Artura- co tutaj robicie?
-Przyjechaliśmy do Ciebie babciu na urodziny- powiedział Artur robiąc krok na przód
-Przepraszam Was, ale jedziemy świętować do Zakopanego do rodziny. Macie się gdzie zatrzymać? Damy Wam klucze, możecie sobie tu zostać
-Spóźnimy się- warknął wujek
-Tak, tak... Trzymajcie się ciepło- powiedziała i opuściła ogród zamykając za sobą bramkę
-Ale babciu..- zaczęłam, ale nie dane było mi skończyć
-Do zobaczenia wkrótce! Wracamy za tydzień, trzymajcie się
Po czym weszła do samochodu i zamknęła za sobą drzwi. Samochód ruszył, a my nie drgnęliśmy nawet o milimetr. Co to miało być? Żadne z nas nie odzywało się przez dłuższą chwilę. To co się właśnie wydarzyło było dla nas sporym zaskoczeniem.
-Olali nas- mruknęłam
-To że Magda z rodzinką to nic nowego. Chcą tego domu i hajsu.. ale dziadkowie..- tutaj zawiesił głos
-Co teraz robimy?- spytałam całkowicie zbita z tropu
-Nie dali nam w końcu tych kluczy..- zauważył Artur
-I wracają za tydzień - dodałam
Staliśmy w milczeniu nie wiedząc co ze sobą zrobić.
Westchnęłam i wyciągnęłam z torebki prezent dla babci.
-A z tym co?- spytałam retorycznie
Artur wyciągnął z walizki jakiś zeszyt i długopis. Coś napisał, po czym podał mi ją w geście poddania się.
-Damy to sąsiadom-wskazałam na prezent, do którego włożyłam zapisaną kartkę- nic tu po nas.




wtorek, 3 lutego 2015

Inf.

Minęło sporo czasu od mojego ostatniego postu.
Zdałam prawie wszystkie egzaminy i została mi jeszcze jedna poprawka.
Wchodzi tu jeszcze ktoś?
Chcecie bym kontynuowała tego bloga?
M.

wtorek, 16 grudnia 2014

Informacja

Z powodów czysto osobistych Blog zostaje zawieszony do terminu bliżej nie określonego.
Najbliższy rozdział zostanie opublikowany albo w drugiej połowie stycznia, albo w lutym.
Wszystko zależy od tego jak potoczą się niektóre sprawy.

Jeżeli ktoś miałby taką ochotę, to możecie się ze mną kontaktować poprzez:
Twitter-> @marcelaaa_1000

Przepraszam, że tak wyszło, ale jest to konieczne rozwiązanie.
Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku!
M.

P.S Trzymajcie za mnie kciuki :*

niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział 7

Przez cały zeszły tydzień unikałam Matt'a jak się tylko dało. Nie chodziło o to, że bałam się konfrontacji z chłopakiem, ale czułam wewnętrzną potrzebę ograniczenia kontaktu.
Nadia wciąż była chora, ale na szczęście Artur i Błażej zaczynali o tej samej porze. Nie było to to samo co z przyjaciółką, z którą jednak chodziłam do klasy, ale w sumie zawsze coś. Przynajmniej nie nudziło mi się na przerwach i poznałam jeszcze więcej chłopaków z ich klasy.
Moje kontakty rozszerzyły się, przez co miałam jeszcze większe wrażenie, że poznając chłopaków z starszych klas- robię sobie jeszcze więcej wrogów w swojej własnej. Wydawało mi się, że dziewczynom z mojej klasy podoba się dosłownie każdy chłopak. Kiedy z jakimś rozmawiałam, od razu widziałam w odległości kilku metrów którąś z ,,znajomych" twarzy. Patrzyły na mnie wrogim wzrokiem jakbym co najmniej zabierała im go na zawsze. Oczywiście mogły do nich przecież same podejść i zagadać, a nie patrzyć na nich z odległości licząc, że wtedy cudownym sposobem oni dowiedzą się o ich istnieniu...Kilkakrotnie miałam zamiar coś powiedzieć, ale za każdym razem zdążyłam się opanować.
-Hej piękna- usłyszałam
Matt znów zaszedł do mnie od tyłu co nie dawało mi szansy na ucieczkę
-Znowu ty- mruknęłam ledwie na niego patrząc
-Mam wrażenie, że mnie nie lubisz- powiedział uśmiechając się
-Tylko wrażenie?- spytałam rozbawiona
-Kiedyś się do mnie przekonasz..- zaśmiał się- ale na razie mamy jeszcze mnóstwo czasu przed sobą.. Zajmę się teraz kimś kto zwraca na mnie uwagę
-Ave- powiedziałam zadowolona
-A Ciebie może zeżreć zazdrość Kotku- zakończył uśmiechając się szeroko i zawrócił na pięcie
-Niedoczekanie!- zawołałam za chłopakiem
Matt coraz bardziej mnie irytował. Co on sobie wyobrażał?
Pochodził z równie bogatej rodziny, ale dla odmiany miał oboje rodziców. Mało prawdopodobne by pomiędzy nimi źle się działo. Ludzie nie potrafią raczej aż tak dobrze grać kogoś innego jeżeli w grę wchodzi prawdziwe życie..
U nas na kolacji było od samego początku widać, że coś nie gra. Ojciec spojrzał na mnie i brata może zaledwie dwa razy. Nie obchodziliśmy go.
Dziś jednak miało się zdarzyć coś, na co czekałam już od tygodnia. Nie chodziło tu wcale o rozpoczęcie weekendu, ale o coś o wiele bardziej atrakcyjnego.
Zaraz po szkole miałam się udać na rozmowę kwalifikacyjną do pobliskiej kawiarni. Wiedziałam, że jeśli dostanę tam prace to będę spotykać wiele osób z szkoły, ale warto spróbować. W końcu potrzebuję pieniędzy, a to nie każdy akurat musi wiedzieć. Może będą to traktować jak coś w rodzaju ukrytej kamery,.. Przecież dobrze wiedzą, że mój ojciec ma tyle pieniędzy, że nie muszę robić dosłownie nic.
Tuż przed drzwiami wzięłam głęboki oddech. Musi się udać.. Musi.
Jak się okazało wraz ze mną zostało zaproszonych kilka innych dziewczyn. Każda z nas miała się zaprezentować jak najlepiej. Padały pytania o szkołę, dyspozycyjność i doświadczenie. Dowiedziałam się także, że dziś jeszcze zostanie podjęta decyzja odnośnie dwóch dziewczyn, które zostaną przyjęte na okres próbny. Miałyśmy się dowiedzieć tego dopiero na następny dzień. Jeżeli zadzwonią to się udało, a jeżeli nie- trzeba próbować dalej.
Wyszłam z kawiarni w dość dobrym nastroju. Dzień był piękny, a ja właśnie tego potrzebowałam. Pogody, która pozwoli mi o wszystkim zapomnieć.
Udałam się do domu, gdzie stanęłam jak wryta. Z salonu dobiegały głosy mamy i...taty?
Musiałam sprawdzić, bo nie wierzyłam własnym uszom. Mieszkamy tu już trzy tygodnie, a on pojawił się w domu już 2 raz !
Weszłam do pomieszczenia i mój wzrok spoczął na człowieku, który faktycznie był moim ojcem, a przynajmniej na papierze,
-Cześć- powiedziałam
-Cześć córeczko- odpowiedziała wesoło mama
Ojciec się nie odezwał.. W ogóle ledwo na mnie spojrzał.
Za co on nas tak nienawidził?
Nie mogłam tego już inaczej nazwać. Co zmieniło się w naszych relacjach, że zachowywał się tak jakbyśmy byli dla niego nikim..
Wyszłam z salonu i podążyłam w kierunku mojego pokoju. Cały dobry nastrój prysł w jednym momencie. Ostatnio był on jedną z nielicznych osób, które potrafiły zniszczyć mi humor dosłownie za każdym razem..
-Hej siostra- do pokoju wszedł Artur
-Puka się!- warknęłam
-Ojciec jest w domu- zupełnie zignorował mój postulat
-Wiem- westchnęłam bo już nie miałam na nic siły- ma nas w dupie, nic się nie zmieniło..

Sobota.. Dzień długo wyczekiwany przez każdego ucznia. Ja z kolei zamiast cieszyć się rzadko spotykaną tutaj pogodą, nie mogłam sobie znaleźć nigdzie miejsca. Liczyłam, że dziś zadzwoni mi telefon z wiadomością o dostaniu pracy.
Podobno nadzieja matką głupich..
No cóż..
Przynajmniej sobota upłynęła mi w wolnym tempie po raz pierwszy od bardzo dawna..

-Berenika wstawaj!- zawołał ktoś nade mną
-Odbiło Ci?- warknęłam zrzucając brata z łóżka przeklinając w duchu, że znowu zapomniałam zamknąć drzwi na klucz.
-Dziś niedziela- zaśmiał się masując najprawdopodobniej bolące po upadku udo
-I?- spytałam ziewając
-Ostatni dzień września..- powiedział jakby to wszystko wyjaśniało
-Co Ty kurwa ode mnie chcesz?- spytałam siadając na łóżku
-Urodziny babci- powiedział machając mi przed oczami
Patrzyłam na Artura jak na idiotę.
OK zapomniałam o jej urodzinach, ale po cholerę mnie budzi w środku nocy?
Przez zasłony nie przedzierał się, ani jeden promyk słońca, co oznaczało że nie będzie później niż piąta rano..
-I?
-Co Ty na to żebyśmy zrobili jej niespodziankę i wpadli na urodziny?- zaproponował
-Chcesz jechać dziś do Polski?- spytałam z niedowierzaniem
-A co w tym złego?- spytał
-Mama na to nie pójdzie- stwierdziłam ziewając po raz kolejny
-Nie musi z nami jechać...
Coś mi w tym wszystkim nie pasowało..
Babcia była ważną osobą w naszym życiu. Właściwie to najczęściej ona się nami zajmowała, kiedy byliśmy mali, ale nie sądziłam, żeby Arturowi, aż tak bardzo zależało na powrocie do Polski z jej powodu.
-Dobra.. a tak serio to o co chodzi?- spytałam już całkiem rozbudzona
-Właśnie pisałem z Darią.. myślę, że coś z tego może być..
-Jaką Darią?- spytałam nie bardzo mogąc skojarzyć właściwą osobę
-Z mojej dawnej klasy..
-Tą co Ci się tak zawsze podobała?
-Tak- roześmiał się
-Ale wiesz, że najpierw musimy znaleźć prezent i jak już dostaniemy się do babci, to nie wyjdziesz stamtąd?
-Mogłabyś iść sama..
-Nie ma mowy- zaprzeczyłam stanowczo- nie będę siedziała sama z ciotkami..
-Masz kuzynostwo..
-Wielkie dzięki- zaśmiałam się
Nasze kuzynostwo nie do końca należało do najbardziej pożądanej rodziny... W sumie tylko z nielicznymi mieliśmy jakiś kontakt..
-Więc w takim razie co?- spytał- chce się z nią spotkać...
Zastanowiłam się przez chwilę.
-Kup bilety- powiedziałam- idziemy za niedługo na zakupy po prezent.. Pojedziemy do babci i będziemy się dobrze bawić na jej urodzinach. Nie będziemy mieć w nocy samolotu, więc zostaniemy na noc i na rano będziemy mieli bilety... Ja niespodziewanie dostanę gorączki i zostajemy do niedzieli.. Może być?
-Jesteś najlepsza- powiedział przytulając mnie mocno
-Tylko nic nie jest za darmo- powiedziałam szybko- będę musiała tydzień jeść ten cholerny rosół i zamiast spotkać się ze znajomymi, leżeć w łóżku...
-Chyba, że wciągniemy babcię w spisek- zaśmiał się
Tygodniowe wakacje w roku szkolnym?
Czemu nie...


środa, 3 grudnia 2014

Rozdział 6

Tego dnia nie zeszłam już na dół. Wolałam zostać w swoim łóżku i na spokojnie przemyśleć sytuację. W sumie nie wiedziałam czemu się przejmuję.. Co mógł mi zrobić?
To jest Anglia XXI w. Nikogo nie zdziwi tu fakt, że ktoś się z kimś obudził rano w łóżku. Przecież nie musiałam wyjaśniać nawet tej sytuacji. Nie było sensu. W końcu to było moje życie, które tylko do pewnego czasu toczyło się poza granicami kraju.
Miałam plan dotyczący mojego dalszego egzystowania tutaj, ale musiałam wprowadzać go powoli. Byłam pełnoletnia, ale wiedziałam, że nie jestem w stanie się tak po prostu stąd wyprowadzić. Nie miałam za wiele własnych pieniędzy. Wszystko należało do ojca, a on w każdej chwili mógł zablokować mi konto. W razie szalonego pomysłu z wyprowadzką, zostałabym na lodzie i musiałabym powrócić do rodziny. To nie wchodziło w grę.
Do poniedziałku został już tylko jeden dzień. Wiedziałam, że wszystko się ułoży. Nie było innego wyjścia. Jakoś musiałam przetrwać wśród obcych. Ta myśl wywołała u mnie uśmiech na twarzy. Może coś w tym jest?
Musiałam się zastanowić nad tym co chciałabym robić. Chciałam czegoś więcej poza szkołą i domem. Musiałam zarobić trochę pieniędzy. Jakakolwiek praca fizyczna w różnego rodzaju zakładach nie wchodziła w grę. Nie dlatego, żeby mi się nie chciało, ale jeżeli ojciec by się o tym dowiedział to i tak kazałby mi zaprzestać, gdyż godziłoby to w jego dobre imię..
Kelnerka? Ta opcja bardziej przypadły mi do gustu.
Musiałam tylko znaleźć lokal, gdzie szukają pracowników. Mogłabym przychodzić tam każdego dnia po szkole, oraz w weekendy. Moje plany wciąż przybierały na sile. Życie byłoby wtedy o wiele piękniejsze. Musiałam w końcu coś z nim zrobić. Nie mogłam siedzieć bezczynnie.
Przejrzałam ogłoszenia w internecie. Ku mojemu niezadowoleniu nie znalazłam nic czego bym oczekiwała. Może mam za duże wymagania?
,,Kelnerka w restauracji" to jednak chyba nie należało do wygórowanych mniemań.
Postanowiłam, że poszukam czegoś następnego dnia. W końcu przecież musiało się coś pojawić.

Poniedziałek wcale nie był lepszy od weekendu. Od rana padało, a zza chmur nie mógł przebić się ani jeden promyk słońca. To miał być początek jesieni?
-Proszę mnie tutaj wysadzić- powiedziałam do kierowcy
Znowu mnie podwoził do szkoły. Nadia była chora, a Artur z Błażejem zaczynali na późniejszą godzinę. Musiałam sama wkroczyć do szkoły i jakoś się w niej odnaleźć.
Nie miałam wcale problemu z rozmieszczeniem klas, ale raczej z ludźmi w nich. Nie znałam ich. Właściwie to nie miałam zamiaru ich poznawać na początku jak jeszcze myślałam, że tak szybko się stąd wydostanę. Jednak myliłam się.
Teraz nie znałam nikogo z kim mogłabym zamienić chodź kilka słów. Doszłam w końcu do wniosku, że nie było sensu nawet tutaj przyjeżdżać. Co będę robić? Grzecznie słuchać nauczycieli?
Jeszcze mi się to tutaj nie zdarzyło.
Zrezygnowana przekroczyłam próg szkoły. Musiałam sobie z tym jakoś poradzić. Podążyłam do klasy i od razu zauważyłam jedną rzecz, która także była nowa. Korytarze były pełne ludzi. Oznaczało to, że po raz pierwszy odkąd zamieszkałam w Anglii- nie spóźniłam się na lekcje.
Zmiany, zmiany i jeszcze raz zmiany.
Podeszłam pod salę lekcyjną i od razu poczułam na sobie spojrzenie dziewczyn. Nie mogłam wyglądać na niezdecydowaną, ani zagubioną. Musiałam być wciąż pewna siebie. Tylko jak ja to miałam zrobić, kiedy wokoło mnie nie było nikogo znajomego?
Wyciągnęłam telefon i zaczęłam pisać sms do Nadii licząc, że mi szybko odpisze.
Minęła minuta, druga.. nadal nie dostawałam odpowiedzi. Pewnie nadal spała.. w końcu była chora..
Jeżeli miałabym podać listę osób, które miałyby mnie wybawić z opresji, to Matt byłby zdecydowanie ostatni. Nie wiedziałam nawet kiedy zjawił się w pobliżu mnie.
-Witaj piękna- zaczął
Spojrzałam na chłopaka i nie wiedziałam jak zareagować. W sumie nadal nie byłam pewna jak tak właściwie wyglądają nasze kontakty.
-Nie bój się kochanie- roześmiał się- o niczym się nie dowiedzą
-Nie obchodzi mnie to- mruknęłam i odeszłam
Pomimo tej krótkiej wymiany zdań byłam szczęśliwa. Nie dlatego, że spotkałam Matt'a, bo na nim mi w ogóle nie zależało, ale dlatego, że chociaż przez chwilę zajął mój czas.
Niestety zostało jeszcze siedem godzin.
Siedem godzin w samotności...
-Jak widzę mamy kolejnego nowego ucznia w klasie- oznajmiła wesoło nauczycielka
Cała klasa oprócz mnie zaczęła się rozglądać. Męska część spojrzała na chłopaka nieco obojętnym wzrokiem i było to zupełne przeciwieństwo dziewczyn, którym najprawdopodobniej się spodobał. Oznaczało to, że nie uszła ich uwadze także moja dzisiejsza rozmowa z Matt'em. Czyżbym narobiła sobie już na początku wrogów?
Matt przedstawił się krótko wzbudzając ogólne ,,och" i ,,ach".
Zaśmiałam się cicho. To będzie ciekawe.

Od Nieznajomy:
Słyszałaś te pomruki zadowolenia na mój widok?
Kochają mnie xx

Uśmiechnęłam się do wyświetlacza i zapisałam numer chłopaka. Kto wie.. może mi się jedna przyda?

Do Matt
Nie wszystkie
Nie zapominaj.

Od Matt
Kwestia czasu Skarbie ;*

Wzięłam głęboki oddech. Zaczyna się długi dzień...

piątek, 21 listopada 2014

Rozdział 5

 Zastanawiam się czy nie przenieść opowiadania na Wattpada.. 
Co Wy na to?

_________________________________________________________________


Są takie momenty w życiu, w których nie wiemy jak postąpić. Z jednej strony chcielibyśmy zamknąć już jakiś rozdział, ale z kolei coś nam to uniemożliwia. Sentyment zawsze był moją największą zmorą. Wczorajszy sms od Olgi sprawił, że jeszcze bardziej nie wiedziałam co powinnam o tym wszystkim myśleć. Odezwała się- to raczej dobry znak. Jednak każda z nas wiedziała, że pewnie już nie będzie tak jak kiedyś. Za dużo się zmieniło przez te dwa tygodnie.
Czternaście dni, to nie była jakaś powalająca liczba. Pomimo tego czułam jakiś dystans. Nie byłam tylko pewna czy był to smutek z powodu nieobecności przez ten czas przyjaciół w moim życiu, czy raczej oddaliliśmy się od siebie. Miałam nadzieję, że dziś podczas rozmowy z Olgą wyjaśnimy sobie wszystko i będzie tak jak dawniej, albo chociaż podobne.
Do rozmowy zostało jeszcze wiele czasu, więc miałam chwilę dla siebie. Zdenerwowanie sprawiało, że nie potrafiłam znaleźć dla siebie miejsca w tym wielkim domu. Musiałam  zrobić coś, co sprawi, że chociaż przez chwilę zapomnę. W końcu zrezygnowana usiadłam przy kuchennym stole.
-Bądź gotowa na osiemnastą- powiedziała mama patrząc na mnie badawczo
-Czemu?- spytałam
-Będzie dziś na kolacji ważny klient Waszego ojca..
-Po co klient jak ojca nie ma w domu?- spytałam chowając twarz w dłoniach
-Nie mówiłam Ci? Dziś przyjedzie na kolację- obwieściła radośnie mama
Zaśmiałam się krótko i szybkim tempem podążyłam do swojego pokoju. Mieszkałam tutaj już z mamą i bratem dwa tygodnie, a o to po raz pierwszy z Arturem mieliśmy zobaczyć ojca i to tylko dlatego, że chce pokazać jaką ma idealną rodzinkę?
Naprawdę myślał, że mu się to uda?
Czułam się oszukana. Po raz kolejny pokazuje jak nisko w swojej hierarchii wartości ma rodzinę. Nie jesteśmy dla niego niczym. Ceni nas tylko wtedy, kiedy potrzebuje. Dzisiejszy dzień miał być tego najlepszym przykładem.
Do rozmowy z Olgą pozostało zaledwie pięć minut. Nie miałam nastroju na tę rozmowę. Informacja o przybyciu naszego ojca, a raczej jej cel zniszczył cały mój dzisiejszy entuzjazm.
Wzięłam głęboki oddech. Nie czułam podekscytowania tym, że mogę odzyskać przyjaciół. Nie czułam nic.
-Słyszysz mnie?- pierwsze słowa Olgi w pierwszej chwili wywołały na mojej twarzy uśmiech
-Tak- powiedziałam- i też widzę
-O- ucieszyła się- to dobrze, że w końcu działa..
-Co u Ciebie?- spytałam, gdyż nie wiedziałam jak inaczej zacząć rozmowę
-U mnie? W sumie nic. Życie toczy się tak jak zawsze.. tylko, że bez Ciebie..
-Posłuchaj...- zaczęłam
-Nie- przerwała mi- chciałam Cię przeprosić za moje zachowanie. Wiem, że Tobie też jest ciężko.. zachowaliśmy się bardzo egoistycznie w stosunku do Ciebie...
-Chciałabym wrócić- wyznałam
-Aż tak Ci tam źle?- spytała z zatroskaniem
Opowiedziałam przyjaciółce pokrótce jak wyglądała moja sytuacja z ojcem. Miałam wrażenie, że zrozumiała, iż wcale nie było mi tutaj tak dobrze jak mogliby myśleć.
-Masz jakiś znajomych?- spytała
-Poznałam kilka osób, ale to właściwie tacy przypadkowi znajomi- powiedziałam omijając zupełnie temat mojej ostatniej imprezy.
-Cholera.. to kiepsko- mruknęła
Rozmowa z przyjaciółką wiele mi dała, ale wciąż nie wiedziałam jak powinnam postąpić i jak się zachowywać w stosunku do ojca. Dla niego najważniejsza była kariera i pieniądze. Zdawałam sobie sprawę, że moje zachowanie nie jest egoistyczne. Posiadało konkretne uzasadnienie.
Miałam nadzieję, że porozmawiamy dłużej, ale mama zaczęła wołać, że mam zacząć się przygotowywać. Miałam jeszcze dużo czasu, no ale cóż..
Zakończyłam rozmowę z Olgą, jednocześnie umawiając się na kolejną, po czym wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę szafy. Ciekawe co miałabym dziś niby ubrać..?
Nadal nie miałam nastroju, by iść na to spotkanie. Co mogłam zyskać? Spotkanie z ojcem? Nie miało znaczenia. Już dawno przestało mi zależeć.
Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Przetrwam to. Jeszcze nie wiedziałam jak tego dokonam, ale to było moje postanowienie, które miałam zamiar zrealizować.
Zdecydowałam się na sukienkę. Miałam nadzieje, że spotkanie przebiegnie nadzwyczaj szybko.
Liczyłam, że nie żądam zbyt wiele.
Równo dwadzieścia minut później zeszłam do salonu. Już na schodach słyszałam gwar dochodzący z tej strony domu,
-Wreszcie się pojawiłaś- powiedziała mama patrząc na mnie z uśmiechem.
Spojrzałam na ludzi siedzących przy stole. Mama, tata, który raczył mnie obrzucić ledwie dostrzegalnym spojrzeniem, Artur, oraz trzy osoby, które odwracały się w moją stronę jedna po drugiej. Przy tej ostatniej poczułam nie miły skurcz w żołądku.
Kurwa- pierwsze słowo, które przyszło mi na myśl. Na szczęście nie wypowiedziałam go na głos.
-Może się przywitasz?- spytała wesoło mama, ale ja wiedziałam, że to nie była tylko propozycja.
-Jasne- powiedziałam cicho
Najpierw podeszłam do kobiety, która jak na kręgi, w których się obracała wydawała się mi najmilsza.
-Witaj- przywitała się, całując mnie w oba policzki
Dużo wolniejszym tempem skierowałam się do jej męża. Wyglądał przyjaźnie, jednak zdawałam sobie sprawę, że mogą to być zaledwie pozory. Z tego co wiedziałam chciał podpisać umowę z moim ojcem. Możliwe, że myślał, że jesteśmy szczęśliwą rodzinką i musi być dla każdego nadzwyczaj miły.
Ostatni w kolejce był wysoki brunet. Widząc jego zadowoloną minę na mój widok miałam ochotę wziąć jeden z licznych półmisków i rozwalić mu ją na głowie.
-Cześć- podniósł się- jestem Matt
-Świetnie- mruknęłam widząc ukradkiem złowrogie spojrzenie taty.
-Ślicznie wyglądasz- zagadnęła mama Matt'a
-Dziękuję - odparłam grzecznie i usiadłam do stołu
Ta kolacja nie była dobrym pomysłem.
Przez cały czas czułam na sobie wzrok Matt'a. Przynajmniej wiedziałam już jak się nazywa. Ostatnio widziałam go trochę ponad tydzień temu, kiedy obudziłam się z nim w łóżku, a teraz się okazuje, że jest synem potencjalnego klienta mego ojca. Postanowiłam nie mieć z nim najmniejszego kontaktu.
-Matt jest tutaj nowy- odezwała się moja mama- nie zna nikogo w Londynie i pomyślałam, że może Wy moglibyście mu pokazać miasto?
Spojrzeliśmy na siebie z bratem. My? Chyba sobie kpi...
-Mamo- odezwałam się powoli ważąc słowa- my tutaj mieszkamy zaledwie dwa tygodnie. Sami nie znamy ani miasta, ani ludzi..
-Ale jednak już coś znacie- powiedziała z uśmiechem, który stanowczo zabraniał sprzeciwu
-Będą mieli jeszcze mnóstwo czasu na poznanie się nawzajem- wtrąciła się mama Matt'a- syn przecież zaczyna naukę w tej samej szkole..
Te słowa sprawiły, że moja ręka zastygła z kieliszkiem wina w połowie drogi do moich ust. Będzie chodził ze mną do szkoły? Może jeszcze do klasy?
To była zdecydowanie najgorsza wiadomość tego dnia. Ciekawe było to, że dla Matt'a było to coś jak wygranie na loterii.
-Przepraszam, ale źle się czuję- powiedziałam wstając- pójdę się położyć
-Odprowadzę Cię- powiedział szybko Artur
Kiedy dotarliśmy do mojego pokoju, Artur usiadł na moim łóżku i zaczął wpatrywać się we mnie intensywnie.
-Znasz go?- spytał
Opowiedziałam mu pokrótce całą historię.
-Chujowo- podsumował- jeżeli jest cwany to może Cię szantażować
-Wiem- powiedziałam opadając na łóżko- własnie tego się obawiam.


sobota, 8 listopada 2014

Rozdział 4

Wiedziałam, że kolejny kieliszek nie jest zbyt dobrym pomysłem, ale co zrobić? Ta noc miała być wyjątkowa. Nie chciałam, żeby coś mnie ominęło, nawet jeśli to jest tylko zwykła kolejka. Tym razem zakręciło mi się w głowie jeszcze bardziej niż kieliszek wódki wcześniej. Wszyscy Anglicy odpadli już przy poprzedniej butelce. Warto dodać, że tutejszy alkohol z początku nie robił na mnie większego wrażenia. Wydawało mi się, że zwykłe piwo, które piłam w Polsce miało większa zawartość procentową niż tutaj. Wszystko było świetnie do czasu, gdy nie zaczęłam pić z trzema stolikami jednocześnie. Kto by pomyślał, że po alkoholu znajomych można mieć wszędzie i właściwie to niezliczoną ilość?
Nadia trzymała się jeszcze gorzej ode mnie, chociaż wypiła zdecydowanie mniej. Nie miałam pojęcia gdzie podziali się chłopacy, ale teraz nie wiele mnie to obchodziło. Liczyła się tylko zabawa. Pomimo sporego upojenia alkoholowego, zawrotów głowy i lekkich mdłości, nadal starałam się trzymać pion. Wiedziałam, że jakby ktoś mnie teraz nagrał i puścił film, kiedy będę trzeźwa to okaże się, że nie wychodziło mi to w najmniejszym stopniu.
-Chyba nie powinnaś już pić- powiedział ktoś obok mnie
Moją pierwszą reakcją był śmiech. Odwróciłam się w kierunku chłopaka, który wypowiedział te słowa. Mimo, że ledwo się trzymałam to musiałam przyznać, że był przystojny,
-Niby dlaczego?- spytałam przysuwając się bliżej chłopaka- możesz powinieneś napić się ze mną?
-Ledwo stoisz.. Twoi znajomi już dawno odpadli..
-Obserwujesz mnie?- spytałam stojąc już naprawdę blisko
-Przestań- powiedział odpychając mnie delikatnie, co i tak spowodowało, że się zatoczyłam i prawie upadłam gdyby mnie w ostatniej chwili nie przytrzymał.
-Jaki jesteś silny- mruknęłam
-Odwiozę Cię- bardziej powiedział niż zapytał
-Do Ciebie?-spytałam uśmiechając się
-Do Ciebie,,, powinnaś się położyć..
-Zabawa dopiero się zaczyna- zaśmiałam się i chciałam odejść ale nieznajomy wciąż mnie trzymał
-Jest piąta rano.. chodź ze mną...


15:30
Pomimo ogromnego bólu głowy otworzyłam oczy i z wielkim trudem podniosłam delikatnie głowę.
-Wreszcie się obudziłaś powiedział ktoś nade mną
-Kim jesteś?- zdołałam spytać, ale nie czekając na odpowiedz wybiegłam z łóżka w kierunku łazienki. Nie wiem ile tam spędziłam czasu, ale miałam wrażenie, że całą wieczność. Ogromny ból głowy przeszkadzał mi w jakimkolwiek myśleniu. Musiałam wrócić do pokoju i spytać tego chłopaka jeszcze raz kim jest.. miałam wrażenie, że już go kiedyś widziałam, ale gdzie i kiedy? Zdołałam dojść zaledwie do drzwi łazienki, po czym mimowolnie wróciłam z powrotem do punktu wyjścia. Miałam wrażenie, że zaraz zwrócę nie tylko wczorajszy alkohol, ale także i sam żołądek...
Po jakimś czasie dotarłam do pokoju. Odwracałam wzrok widząc jakiekolwiek lustra. Nie byłam w stanie spojrzeć na siebie. Wiem, że poprzedniego wieczora mocno przesadziłam. Wiedziałam, że ten dzień będzie okropny, a jeszcze czekała mnie przeprawa z zupełnie obcym chłopakiem w moim pokoju. Miałam nadzieje, że nie poszłam z nim do łóżka... Nie pamiętałam nawet żebym w ogóle go poznawała...
-Kim jesteś?- spytałam stając na przeciwko chłopaka
-Na prawdę nic nie pamiętasz?- spytał lekko się uśmiechając
-Czy my...?- zaczęłam licząc, że zrozumie o co chcę zapytać
-Co takiego?- spytał, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Dobrze wiedział o co chodzi, ale chciał żebym wypowiedziała te słowa.
-Spaliśmy ze sobą?- wykrztusiłam
-Owszem- przyznał
Poczułam jak robi mi się słabo. Nieznajomy widząc co się święci poprowadził mnie do łóżka, na którym automatycznie się położyłam.
-Tak na Ciebie działam?- spytał zalotnie poruszając brwiami.
Nie odpowiedziałam.
Poszłam do łóżka z zupełnie obcym chłopakiem i nic z tego nie pamiętam..
Te słowa dźwięczały się w mojej głowie jak echo.
Byłam pijana...
Ale z drugiej strony nie usprawiedliwia mnie to !
Wewnątrz siebie toczyłam rozmowy. Nic nie usprawiedliwiało tego co zrobiłam. Wiedziałam, że nie powinnam, Nie chciałam być pierwszą lepszą.
-Widzę, że nie chciałabyś ze mną uprawiać seksu- powiedział przerywając ciszę
-Co chcesz powiedzieć przez ,,nie chciałabyś" ?
-Spaliśmy ze sobą, ale tylko dlatego, że mnie nie chciałaś wypuścić z pokoju... Spaliśmy... nie było seksu.. a szkoda- podsumował
Zaczęłam powoli przetwarzać całą informacje. Kamień spadł mi z serca.
-A jak się tutaj znalazłeś?- spytałam
-Byłaś już w złym stanie i przywiozłem Cię do domu- wyjaśnił
-Aha- powiedziałam z lekkim zaskoczeniem
-Tylko tyle?- zaśmiał się
-Strasznie mi nie dobrze..- mruknęłam czując, że zaraz ponowię swoją wędrówkę do toalety
-Źle wyglądasz- powiedział ciepło, kładąc się obok mnie na łóżku
-Nie pomagasz...- westchnęłam- na prawdę nic między nami nie zaszło?
-Tylko się całowaliśmy- powiedział
-Czemu przyjechałeś samochodem do klubu?- zadałam pytanie, które od jakiegoś czasu chodziło mi po głowie
-Nadal nie spytałaś nawet jak mam na imię- zaśmiał się patrząc mi prosto w oczy
-Nie żyje- mruknęłam- zaraz mi rozsadzi głowę, nie myślę..
Chłopak zaśmiał się, jednocześnie nie spuszczając ze mnie wzroku.
-Całowaliśmy się?- spytałam zaskoczona, bo dopiero uświadomiłam sobie co powiedział nieznajomy. Trzeba było przyznać, że wszelkie informacje dochodziły do mnie w zwolnionym tempie.
-I to nie raz..
Czułam ogromny wstyd, którego nie dało się zagłuszyć bólem głowy.
-To jak masz na imię?- spytałam
-Myślę, że lepiej będzie jak sama do tego dojdziesz- stwierdził podnosząc się z łóżka
Zaraz.. czy on przed chwilą nie miał pretensji, że go o to nie spytałam?
Nic już z tego nie rozumiałam..
-Gdzie idziesz?- spytałam patrząc jak chłopak ubiera kurtkę
-Wracam do domu. Jakbyś chciała jeszcze o coś spytać to mój numer masz zapisany- powiedział po czym wyszedł
Miałam nadzieję, że mama go nie zobaczy jak będzie wychodził..
Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć.
Chciałam zapomnieć.

Tydzień później
Ten weekend spędziłam na spokojnie- w domu. Od przyjaciół nadal nie miałam najmniejszych wiadomości, ale zaczęłam się powoli zastanawiać czy nadal mogę ich tak nazywać.
Numer do nieznajomego wykasowałam jeszcze tego samego dnia. Musiałabym mieć strasznego pecha, aby go ponownie gdzieś spotkać.
A tata? Raz przyjechał do domu się ,,przywitać". Wyglądało to mniej więcej tak, że wszedł do domu, powiedział ogólne ,,cześć" po czym zamknął się w biurze, w którym siedział około godzinę i wyszedł z domu. Nasza ,,rodzina" już dawno przestała istnieć.
Szkoła każdego dnia wyglądała ciekawiej. Zaprzyjaźniłyśmy się z Nadią i miałyśmy wiele wspólnych zainteresowań. Nie zależało mi na zbytnich kontaktach z innymi ludźmi, gdyż wciąż wierzyłam, że wrócę do domu. Prawdziwego domu. Może było to zachowanie typowo egoistyczne, ale nie miałam wyrzutów sumienia, Sama chciałam decydować o swoim życiu i o tym, w jakim kraju będę mieszkać. Nie byłam jakąś typową patriotką. Nie znałam na pamięć całej historii Polski, a wiele dat dotyczących świąt państwowych znałam tylko dlatego, że były to dni wolne od szkoły. Pomimo tego chciałam tam wrócić. Żyło mi się tam lepiej.
Mama twierdziła, że nie daję szansy tutejszym ludziom.
Prawda była taka, że nie chciałam im jej dać.
Był sobotni wieczór. Artur wyszedł gdzieś z Błażejem. Nadia była chora. Mama wyszła na jakieś spotkanie, ojca nie było w domu (zresztą to nie była żadna nowość), a tutejsza służba (niestety tak to trzeba było nazwać) skończyła na dziś swoją pracę. Byłam sama w domu i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Nie miałam do kogo napisać, z kim porozmawiać..
Wtedy wydarzyło się coś zupełnie nie oczekiwanego..


_____________________________________________________________________________

No więc z 1 rzeczą się uporałam, bo zdałam prawko, ale oblałam wejściówkę i jak nie zdam następnej to mogę mieć mały kłopot.
Problem polega na tym, że czasem jak wychodzę z domu o 6 rano, tak wracam o 22 i nie mam kiedy pisać.
Rozumiem jednak, że rozdziały muszą się pojawiać częściej, aby blog miał jakiś sens.
Dlatego utworzę za chwile dodatkową stronę, na której będę Was informować, kiedy powinien się pojawić następny rozdział i będę starała się trzymać terminów..