sobota, 21 lutego 2015

Rozdział 8

Spojrzałam na zegarek. Do startu samolotu zostało zaledwie dziesięć minut. Byłam gotowa na kolejną przygodę życia. Babcia nie wiedziała, że do niej przylatujemy, ale byliśmy przekonani, że się ucieszy. Wraz z bratem mieliśmy z nią kontakt jak nikt inny. Mama sprzeciwiła się naszemu wyjazdowi do Polski, ale postanowiliśmy jej nie słuchać. Przez cały czas robiliśmy wszystko co tylko chciała i nie mieliśmy z tego nic. Oboje z bratem wiedzieliśmy, że uratowanie tej rodziny będzie trudne. Jeżeli mama się tego podjęła to niech próbuje. My postanowiliśmy się nie mieszać chociażby ze względu na zachowanie taty w stosunku do nas.
-Obudź się- usłyszałam i poczułam mocne szturchnięcie ze strony brata
-Co chcesz?- spytałam przeciągając się na ile to było możliwe
-Za niedługo będziemy lądować, zapnij pas- mruknął
-Już- zdziwiłam się i wykonałam polecenie brata
Po czterdziestu minutach opuszczaliśmy lotnisko w doskonałych nastrojach. Odebrać nas miał jeden z dawnych kolegów Artura i zawieźć prosto do babci. Miałam nadzieję, że prezent się jej spodoba. Kupiliśmy jedwabną apaszkę, perfumy i coś słodkiego. Miałam nadzieję, że ten tydzień będzie najlepszym jaki miałam do tej pory. Nie sądziłam, że od samego początku nasze plany ulegną, aż takiej zmianie.
-Gdzie on jest?- spytał już chyba po raz setny Artur próbując dodzwonić się do kolegi- miał tutaj być już godzinę temu!
Siedziałam na walizce przed głównym wejściem zastanawiając się o co w tym wszystkim chodzi. Przecież umawiali się z Arturem jeszcze zaraz przed odlotem, że chłopak będzie na nas czekał.
-Może są korki- zasugerowałam cicho
-Nie wiem- mruknął- zadzwonię do niego jeszcze raz
Tym razem próba połączenia uzyskała pożądany skutek a przynajmniej taki, że chłopak odebrał. Przypatrywałam się przez cały czas bratu. Sądząc po tym jaka była jego reakcja, nie miał zbyt dobrych wieści.
-I co?- spytałam po zakończonej rozmowie
-Myślał, że chodzi o jutro..
-Co robimy? Taksówka? Nie wyjdzie za tanio...
-Chyba nie mamy innego wyjścia..
Wsiedliśmy do pierwszej z brzegu taksówki i zapłaciliśmy za kurs. Pomimo, że kosztami dzieliliśmy się po pół to i tak wyszło dosyć drogo. Pocieszałam się tylko myślą, że nie mieliśmy innego wyjścia.
Podaliśmy adres dziadków i ruszyliśmy przed siebie. Miałam nadzieję, że od tej chwili wszystko będzie już idealne. Powiadomiłam przyjaciół, że przyjeżdżam, więc miałam nadzieję, że odnowimy nasze kontakty. Bardzo mi na nich zależało.
-Jesteśmy na miejscu- powiedział taksówkarz po niespełna trzydziestu minutach jazdy.
Spojrzałam przez okno na dom dziadków. Nic się nie zmieniło odkąd byłam tutaj po raz ostatni. Nie mogłam się doczekać ich reakcji. Wyobrażałam sobie, że zadzwonimy do drzwi i otworzy nam jedna z kuzynek. Wtedy po cichu się z nią przywitamy i pójdziemy prosto do babci, która będzie siedziała w salonie i oglądała jak zwykle o tej porze pogodę. Podejdziemy do niej i zaczniemy śpiewać ,,Sto lat!". To była moja wizja tego dnia. Wierzyłam w jej spełnienie.
Jednak i tym razem nie miało być po naszej myśli.
Wysiedliśmy z taksówki i skierowaliśmy się w stronę drzwi. Zanim jednak się do nich zbliżyliśmy, drzwi otwarły się gwałtownie i wyszła z nich Magda- nasza kuzynka.
-Hej- przywitałam się radośnie. Sądziłam, że w końcu coś idzie zgodnie z planem.
-Co tu robicie?- spytała dosyć ozięble
-Przyjechaliśmy na urodziny babci- powiedział Artur podchodząc
-No to się przeliczyliście, własnie wyjeżdżamy- mruknęła
-Jak to?- zdziwiłam się
-W-Y-J-E-Ż-DŻ-A-M-Y- przeliterowała
-Powiedz normalnie o co chodzi- warknęłam
-Zaraz zobaczysz- zaśmiała się ironicznie wyciągając z domu walizkę
-O co chodzi?- spytałam cicho Artura tak, jakby on miałby to wiedzieć
-Nie wiem czy chcemy wiedzieć- odpowiedział
Po chwili drzwi otworzyły się ponownie, a w nich ukazała się kolejno: ciocia, wujek, babcia i zamykający drzwi na klucz dziadek. Wszyscy z walizkami.
-Cześć Wam- uśmiechnęłam się w ich stronę, gdyż nie wiedziałam jak powinnam się zachować w takiej sytuacji
Wszyscy stanęli na nasz widok jakby dopiero teraz nas zobaczyli.
-Witajcie- babcia uściskała mnie i Artura- co tutaj robicie?
-Przyjechaliśmy do Ciebie babciu na urodziny- powiedział Artur robiąc krok na przód
-Przepraszam Was, ale jedziemy świętować do Zakopanego do rodziny. Macie się gdzie zatrzymać? Damy Wam klucze, możecie sobie tu zostać
-Spóźnimy się- warknął wujek
-Tak, tak... Trzymajcie się ciepło- powiedziała i opuściła ogród zamykając za sobą bramkę
-Ale babciu..- zaczęłam, ale nie dane było mi skończyć
-Do zobaczenia wkrótce! Wracamy za tydzień, trzymajcie się
Po czym weszła do samochodu i zamknęła za sobą drzwi. Samochód ruszył, a my nie drgnęliśmy nawet o milimetr. Co to miało być? Żadne z nas nie odzywało się przez dłuższą chwilę. To co się właśnie wydarzyło było dla nas sporym zaskoczeniem.
-Olali nas- mruknęłam
-To że Magda z rodzinką to nic nowego. Chcą tego domu i hajsu.. ale dziadkowie..- tutaj zawiesił głos
-Co teraz robimy?- spytałam całkowicie zbita z tropu
-Nie dali nam w końcu tych kluczy..- zauważył Artur
-I wracają za tydzień - dodałam
Staliśmy w milczeniu nie wiedząc co ze sobą zrobić.
Westchnęłam i wyciągnęłam z torebki prezent dla babci.
-A z tym co?- spytałam retorycznie
Artur wyciągnął z walizki jakiś zeszyt i długopis. Coś napisał, po czym podał mi ją w geście poddania się.
-Damy to sąsiadom-wskazałam na prezent, do którego włożyłam zapisaną kartkę- nic tu po nas.




wtorek, 3 lutego 2015

Inf.

Minęło sporo czasu od mojego ostatniego postu.
Zdałam prawie wszystkie egzaminy i została mi jeszcze jedna poprawka.
Wchodzi tu jeszcze ktoś?
Chcecie bym kontynuowała tego bloga?
M.